SPIS TREŚCI
Ludwika Malewska-Mostowicz - Wędruje Pani po świecie, śpiewając na największych scenach - w bardzo wszechstronnym repertuarze. Równocześnie, wszędzie jest Pani u siebie, trzymając się stałej linii - dojrzewania głosu i osobowości. Jak to jest możliwe?
Gurdrun Volkert - Teatr i muzyka - to poszukiwanie drogi do siebie i Innych. Zbieram, przetwarzam wewnętrznie i przekazuję dalej uzyskane doświadczenia. Oddaję siebie poprzez sztukę...
L.M.M. - Wydaje się, że Pani kunszt tworzy uniwersalną płaszczyznę porozumienia. Wszyscy podkreślają fenomen - że jest Pani zwyczajnym a równocześnie niezwykłym człowiekiem i artystką. Widzę w tym umiejętność odkrywania sensu i uczucia - w tradycji i w niepowtarzalnych zdarzeniach muzyki i teatru.
G.V. - Wymagam, przede wszystkim, bardzo dużo od siebie - (1) intuicji, (2) dyscypliny, (3) wytrwałych poszukiwań, (4) największych starań, (5) najwyższego kunsztu przy konstruowaniu postaci scenicznych oraz przy opracowywaniu, rozumieniu i realizacji ich podstawy muzycznej.
L.M.M. - Pani obecność na scenie i poza nią - stwarza korzystną atmosferę - magię jakby dobrego współuczestnictwa w odkrywaniu środków wyrazu, konkretu i uniwersalnych wartości - magię tworzenia więzi pośród ludzi - różnych środowisk, języków - kultur. Jak Pani pracuje?
G.V. - Czasem, bardzo długo pracuję nad partyturą, rolą, postacią. Zbieram i odnajduję wiele małych odkryć w sobie i w świecie naokoło. Staram się pamiętać o przesłaniu, którego chciałabym zawsze bronić. Bronię duchowości - przeciwko materializmowi, miłości i pozytywnych więzi między ludźmi - przeciwko niszczącym je zjawiskom.
L.M.M. - W Pani życiu zdarzają się zapewne różne szczęśliwe okoliczności, ale i bardzo świadome, konsekwentne, zaplanowane działania?
G.V. - Może to i przypadek a może dobry los, że przygotowując dzisiaj wieczór Pieśni Wagnera napisanych dla Matyldy Wasendonk (Wasendonkslieder), chodzę ulicami, gdzie się urodziła. Dzieciństwo decyduje o losie człowieka. Poznaję realia i atmosferę, które ukształtowały osobowość Matyldy - wielkiej miłości Wagnera... Poznaję tu w Wuppertalu, gdzie jest mój dom.
L.M.M. - Walkirię - Brunhildę śpiewała Pani już tyle razy, także w Warszawie. - Dramat poświęcony jest również Matyldzie Wasendonk de domo Luckmeyer (ur. W 1828 r. w Wuppertalu).
G.V. - Lubię tę rolę, jednak punkt mego życia, w którym zaśpiewałam Izoldę w Tristanie i Izoldzie, nazywam zdobyciem Himalajów - i to nie tylko w sensie technicznym. Jest to szczytowy punkt dążeń śpiewaczki i człowieka... Tak myślę...
L.M.M. - Ważne cechy Pani osoby i stylu działania - to konsekwencja, dyscyplina i harmonijna praca nad dojrzewaniem: głosu, ról, etapów dążeń do doskonałości... Skąd - tak niezwykła uroda Pani głosu, uroda kreacji?
G.V. - Głos śpiewaczki zależy od wielu spraw. Pozytywne nastawienie do ludzi i świata, rozwijanie doświadczeń techniki z dobrym pedagogiem oraz zespołem - to ważne warunki sukcesu.
L.M.M. - Śpiewa Pani w ogromnym repertuarze, wzbogacając go stale. Czy można wymienić choćby najważniejsze, Pani zdaniem, wydarzenia artystyczne, które o bogactwie możliwości zadecydowały i decydują?
G.V. - Muzykowałam (na skrzypcach początkowo) i śpiewałam od wczesnego dzieciństwa. Zrządzenia Najwyższego i atmosfera rodzinnego domu - ukształtowały mój głos.
Od dawna pracuję z panią Friedel Becker-Brill (moim pedagogiem). Spotkania ze wspaniałymi ludźmi tworzyły następne etapy.
Josef Greindl pochwalił kiedyś mój głos, kiedy bardzo wcześnie śpiewałam coś małego w Bayreuth. Pani Friedel przepowiedziała Brunhildę. Hans Otto Boehm i Joachim Klaiber przygotowali ze mną moje pierwsze Wagnerowskie partie, a zwłaszcza debiut - postać Brunhildy w Walkirii w Detmoldt.
L.M.M. - Pani styl pracy - to styl życia w sztuce i poprzez sztukę. Jaki jest sens takiego zjawiska i przesłania?
G.V. - Może jestem staroświecka - pragnę wzruszać, współtworzyć i współodkrywać - dzięki medium muzyki i teatru. Jeżeli istnieje w naszych czasach kryzys sztuki - to pragnę działać przeciwko. Może to nazbyt proste, ale jak wszyscy, mamy potrzebę - dobra, miłości, kontaktu z Innymi - odkrywania pozytywnych stron sztuki i świata...
L.M.M. - Przesłania i ideały realizuje Pani także - dzięki doskonaleniu warsztatu i wzbogacaniu osobowości. Czy spotkania ze sztuką Wagnera mają znaczenie dla realizacji Pani celów?
G.V. - Mają znaczenie decydujące. Przeszłam etapy wszystkich niemal Wagnerowskich ról. Podstawą jest umocnienie się w skali "wysoce dramatycznego sopranu". Do ról Wagnerowskich czerpię inspiracje z postaci Medei, Lady Mackbet, Marszałkowej w Kawalerze Srebrnej Róży, Herodiady w Salome i inn... Wzorami dla mnie są - Marta Mödl, Brigit Nilsson, Kirsten Flagstadt, Astrid Varnay.
L.M.M. - Recenzenci podkreślają - osiągnięcia w sztuce operowej możliwe dzięki wszechstronności pani talentu. Akcentują "doskonałość techniki artystycznej Gudrun Volkert": swobodę w przekraczaniu rejestrów, metaliczny (wspaniale zróżnicowany pod każdym względem) głos, bogate środki sceniczne. Jak to jest możliwe?
G.V. - Trudno mówić o sobie samej. Kocham sztukę, ludzi i świat. Prowadzę systematyczny trening kondycyjny, codziennie robię ćwiczenia w prowadzeniu głosu "miedzy skrajnościami", pracuję nad samokontrolą, analizuję i ulepszam mój kontakt ze sztuką, słuchaczami, zespołem (a właściwie z poszczególnymi ludźmi).
L.M.M. - Pani plany?
G.V. Znowu podróże z rolami Wagnera, także z innymi, od Lizbony i Wenecji po Buenos Aires. Myślę o wieczorze pieśni polskich - ale to sprawa czasu i pracy. Cieszę się, kiedy czuję "dobre echo" ze strony widowni i kolegów. Warszawski Ring (Pierścień Nibelunga) - to piękne moje przeżycie. Śpiewam "cały" Ring w MET w Nowym Yorku.
L.M.M. - Dziękuję Pani serdecznie za
rozmowę. Dzięki - za niezapomnianą Brunhildę w warszawskiej
inscenizacji Walkirii i Zmierzchu Bogów. Oby - jak
najczęściej można było Panią gościć w Polsce. A zatem -
do zobaczenia...
Copyright by Ludwika Malewska-Mostowicz - Laboratory of
Intercultural Translation
[Ostatnia modyfikacja: 5 czerwca 2001 r.]