SPIS TREŚCI
Ludwika Malewska-Mostowicz - Zawsze w podróży - to słynna wizytówka bohaterki powieści Trumana Capote, pt. Śniadanie u Tiffany'ego. (Przypominam artystyczny model człowieka dwudziestego wieku). Dziś jesteśmy prawie w wieku dwudziestym pierwszym. Odbywamy niezmierzone podróże w czasie i w przestrzeni, w głąb materii i w nieskończoność kosmiczną.
Krzysztof Kostecki - Myślę, że nasz problem jest uniwersalny. Zwykle podróżowało się i podróżuje - naprawdę i na niby. Lektury. obowiązki, interesy, szeroko pojmowana twórczość oraz sztuka w ścisłym znaczeniu, ciekawość i odkrywanie rozmaitych krajobrazów - to niezliczone czasy i przestrzenie człowieczego losu, podróżowania.
L.M.M. - Inaczej mówiąc - tworzymy i odkrywamy krajobrazy przyrodniczo-kulturowe, zewnętrzne i wewnętrzne, z rzeczywistości i wyobraźni... Najtrudniejszą, według mnie, podróżą jest poszukiwanie sposobów wzajemnego rozumienia, porozumienia. Stąd, istnieją dzisiaj rozliczne interdyscyplinarne nauki o komunikacji. Współczesne podróże dotyczą przemieszczania się w czasie i przestrzeni, pośród wędrówek poprzez sfery świadomości - indywidualnej i zbiorowej, poprzez języki, kultury, punkty widzenia...
K.K. - Rozumiem, że prowadzona dzisiaj rozmowa jest rodzajem modelu myślenia o podróży - o sposobie życia, o wędrowaniu - jako istotnej właściwości współczesnej cywilizacji. Spróbujemy połączyć horyzont teoretyczny i praktyczny różnych spojrzeń zawodowych?
L.M.M. - Tak jest. Dialog i wzajemny przekład - to model i system modeli. Pan reprezentuje wielką międzynarodową firmę specjalistyczną, ja - mało znaną specjalność, związaną z przekładem międzykulturowym. Następny model - i "most" rozmowy - to Pana Firma: organizacja nastawiona na optimum?
L.M.M. - Obowiązki mojego zawodu - niezależnego tłumacza, nauczyciela, (trochę - żurnalisty w specjalnym znaczeniu) - to także podróżowanie; również - w poszukiwaniu optimum porozumienia, przeciwko konfliktom i zniszczeniom.
K.K. - Odrębne punkty widzenia, zawody - ale poszukujemy (w trakcie rozmowy) rodzaju "mostu".
Krok pierwszy - chciałbym mieć kontakt codzienny z dobrą sztuką, niezniszczoną przyrodą, kulturalnymi ludźmi, sprawnie działającymi instytucjami. Męczące są bariery - biurokracji, głupoty, niekonsekwencji, agresji itp.
L.M.M. - Sądzę, że każdy dialog można traktować jako rodzaj międzykulturowego przekładu. Staramy się rozumieć odrębne, a jednak podobne wizje świata. Odrębne - a jednak podobne uwarunkowania zawodowe.
Krok z mojej strony - "w dialogu" - to (filozoficzny, artystyczny) sens potrzeby ratowania uniwersalnych wartości.
K.K. - Jakich wartości?
L.M.M. - Porozumienia, piękna krajobrazu przyrodniczo-kulturowego, radości kontaktu z przyrodą, sztuką, życzliwością i dobrą wolą.
K.K. - Dlaczego?
L.M.M. - Wymienione wartości - myślę - chronią przed konfliktami, zniszczeniem.
K.K. - Expol (kierowana przeze mnie Firma międzynarodowa - typu Joint-ventures) - to wielowymiarowe podróżowanie, dialog w kulturze i poprzez kulturę.
L.M.M. - Expol - jest to właściwie sieć firm z udziałem kapitału polskiego i niemieckiego. Co jeszcze należy do "definicji" Expolu?
K.K. - Expol został założony przez niezwykle przedsiębiorczego człowieka (dawniej dziennikarza) - pana Jana Sokołowskiego. Dziś reprezentuje on stronę niemiecką w Expolu. Jest inicjatorem przedsięwzięcia - Firmy jako rozległej sieci "przewozów" (głównie samochodowych) i przede wszystkim w Europie. Można powiedzieć, że definicja Firmy (albo jej formuła) - to system spedycji otwarty. - Co to znaczy? Otwarty zwykle - na nowe elementy "sieci Expolu" w czasie i przestrzeni. Tak odkrywamy nowe typy i przedmioty, cele i perspektywy spedycji.
L.M.M. - Samochody Expolu wędrują po całej Europie. Główne Ośrodki skoncentrowane są wokół miast - Hamburg i Amsberg, Warszawa i Zielona Góra. Firma wyspecjalizowała się w międzynarodowych przewozach samochodowych. Posiada liczne grono swoich stałych kontrahentów. Podróżowanie - to, według Pana, kategoria społeczna?
K.K. - Oczywiście. - Jak Pani zaobserwowała, prowadzę nie tylko własne podróże, ale system podróży (w wielorakim znaczeniu). Jesteśmy otwarci na nowe funkcje, relacje między ludźmi i kulturami. (Funkcjonuje również Biuro Turystyczne Expolu.)
L.M.M. - Wyobrażam sobie, że "obowiązek wędrowania" - to nie tylko przemieszczanie się w czasie i przestrzeni. Myślenie modelowe podpowiada: poszukiwanie wariantów optymalnych (też według myślenia wariantowego). - Co to? Szukanie słów i znaczeń - w kontekście teorii i praktyki, tradycji, współczesności i przyszłości spedycji. Pytamy o sens "przewoźnictwa"?
Wyobrażam też sobie, że osobowość dyrektora firmy spedycyjnej musi zawierać "umiejętność twórczego niekonwencjonalnego myślenia". Krótko mówiąc, nie może się Pan powtarzać - szukając najlepszych decyzji i rozwiązań. Czy tak?
K.K. - Nie tylko nie mogę kopiować istniejących już modeli, zwyczajów, sposobów myślenia. W warunkach polskich - w moim zawodzie - konieczny jest ("stale odświeżany") talent improwizacji. Rozważam nieprzerwanie modele najlepszych rozwiązań - koniecznych doraźnie i na przyszłość. Praca dyrektora firmy spedycyjnej - to rodzaj łamigłówki. Jej elementy - to rzetelne dane (stale aktualizowane) na temat - jak najlepiej spożytkować - tabor, zdolności i umiejętności człowieka, wiedzę o wzajemnych relacjach ekonomicznych, społecznych, kulturowych, etc.
L.M.M. - W sumie, jeżeli dobrze rozumiem, cenione jest przez Pana (mało w Polsce znane i rozumiane) tzw. myślenie antyparadygmatyczne. Istnieje ono we wszystkich kontekstach (teoretycznych i praktycznych), w naukach o komunikacji i w życiu. Na co dzień oznacza: umiejętność skutecznej improwizacji.
K.K. - To znaczy - twórcze myślenie - w oparciu o rzetelne dane - jest skuteczne.
Jeszcze inaczej mówiąc - antyparadygmatyczne myślenie prowadzi "ku odkryciom".
L.M.M. - Precyzyjnie budowane modele działań (formalne i nieformalne) - potrzebne nawiązywanie do tradycji - w sposób twórczy - skracają drogę odkrycia. Nie jest możliwe, w tym kontekście, myślenie zniewolone, kopiujące, nieskuteczne, oparte na doświadczeniu izolującym?
K.K. - Też tak myślę.
L.M.M. - A zatem jak przejść można od horyzontu teoretycznego (wędrówki i odkrycia) do praktyki (tj. do codziennego dnia i okoliczności Pana obowiązków)?
K.K. - Najprościej mówiąc - liczy się wszechstronne i gruntowne przygotowanie. Poważnie traktowałem studia w SGPiS. Kilkunastoletnią praktykę zawodową odbyłem w znanej i cenionej firmie Hartwig. (Niegdyś - był to monopol międzynarodowej spedycji w Polsce. Dziś - Hartwig - przedsiębiorstwo funkcjonujące w gronie licznych konkurentów). Myślę, że konkurencja w naszym zawodzie - powinna przynosić pozytywne skutki.
K.K. - Możliwe. Jeżeli mówi Pani o korzystnym wpływie spedycji na nasz świat - to zapytajmy - jakiej spedycji?
Odpowiadam: spedycji - wielorakiej, rozgałęzionej, rozwijającej się w atmosferze pozytywnej rywalizacji, w bardzo trudnych warunkach "niepowtarzalnie polskich". - Wtedy: zgadzam się. Dodam jeszcze, że sytuacja, o której mówimy (konkurencji o pozytywnych skutkach) sprzyja perfekcjonizmowi zawodowemu (co najmniej - z mojego punktu widzenia). Sprzyja poszerzaniu i ulepszaniu skali naszych "spedycyjnych usług".
L.M.M. - Warto również pamiętać, że kontekst kulturowy (międzykulturowy) zawodu, funkcji i sposobu myślenia "osobowości spedytora" - wywołuje refleksje nad niektórymi paradoksami przełomu XX/XXI wieku.
Posługując się sposobem myślenia, zwanym przekładem międzykulturowym - szybko zauważymy, że doświadczenie przewoźnictwa pozwala na świadome i wartościotwórcze nawiązanie do tradycji. Jakiej? - Najdawniejszej, pozytywistycznej i romantycznej, do znanych okresów przełomu - kiedy wyłaniają się nowe wartości; powstają i zanikają konflikty, rodzą się twórcze przeciwstawienia; konstruowane są mosty etc.
K.K. - Żyjemy, w końcu, w czasach wielowymiarowych zmienności i uniformizmu. Dlaczego? Dzięki m.in. mass-mediom. Z jednej strony - środki masowego przekazu - to instrument ujednolicenia zachowań (objaw kultury masowej). Z drugiej strony - możemy przewidywać i w Polsce: instrument różnicowania (być może?). Mass-media - to nieskończona różnorodność (sztuki, kultury, zawodów, rodzajów konkurencji i odmian podróżowania) - ale też nieskończona szarość (bycia identycznym z tłumem, z masą, z przeciętnym wyobrażeniem o tym, jakim jestem czy chcę być).
L.M.M. - Idole sztuki masowej - to dowód, że mass-media wyzwalają paradoks - genialności i miernoty. Sądzę, że moglibyśmy (bez zbytniego uproszczenia) powiedzieć, że reprezentowany przez Pana zawód, można potraktować jako model twórczego życia. Zawód spedytora - ułatwia rozumienie i rozwiązywanie - paradoksów kultury i tych najtrudniejszych paradoksów - komunikacji. Trudnych - bo współtworzą mity (filmu, TV, prasy).
K.K. - Powróćmy na chwilę do konkretów mojej pracy. Niepotrzebne mi są oszałamiające mity. Praca jest fascynująca. A kiedy na chwilę (jadąc samochodem np.) słucham muzyki - to dobrej. Jeżeli oglądam film czy spektakl - to szkoda mi czasu na tandetę. Pasjonuje mnie praca ludzi, ciekawi reagowanie na rzeczywistość, cieszy przekształcanie rzeczywistości, dopinguje - szukanie optimum dla współpracowników, partnerów (aktualnych, potencjalnych).
L.M.M. - Radość pracy - twórczości, to także układanie i rozwiązywanie łamigłówek?
K.K. - Jak w życiu...
Expol - to międzynarodowa sieć firm, struktura otwarta. Opiera się na przekształcaniu twórczym: niby - znanych modeli "zawodu przewoźnika". Zawód - wiąże się ze szczególnymi dyspozycjami i talentami. Jak każdy?
K.K. - Model zawodu spedytora trzeba wzbogacić jeszcze o elementy, które można coraz bardziej formalizować. Kiedy - poszukując optymalnych rozwiązań (pośród wielu dynamicznie traktowanych wariantów) - muszę, w jakiś sposób, pamiętać o rachunku ekonomicznym, o programach komputerowych, o różnych rodzajach sprawnej komunikacji - to co wtedy?. Przede wszystkim - jeżeli chodzi o szybkie i skuteczne porozumiewanie się potrzebne są warunki i środki. Pamiętam o całej sieci relacji między ludźmi - przedmiotami, środkami transportu, dokumentami, zdarzeniami etc. I to także nie koniec...
L.M.M. - Wymienione przez Pana elementy kontekstu kulturowego wokół zawodu "przewoźnika" świadczą o tym, że jako dyrektor podejmuje Pan co chwilę decyzję. Rozważa Pan warianty optymalne - doraźnie konieczne i na przyszłość - ważne. Opiera się Pan na rzetelnym udokumentowaniu przebiegu zdarzeń i wyników decyzji.
K.K. - Komplikacje mojego zawodu oraz modeli - narzędzi, którymi się posługuję - świadczą o fakcie, że (na co dzień i od święta) ustawicznie rozwiązuję łamigłówki. W uproszczeniu - najważniejsze elementy zagadek - to optymalizacja pośród spożytkowania - (jak już mówiłem) możliwości, ludzi, taboru, warunków ekonomicznych, sprzyjających okoliczności. Również, (upraszczając) bardzo ważną cechą osobowości spedytora jest "postawa aktywna".
K.K. - Sądzę, że na szczęście, kultury Japonii i Polski znacznie się różnią. Ponadto sądzę, że margines prywatności, życia rodzinnego, świat zapomnianych (choć w nowej formie i dziś potrzebnych) spotkań i rozmów... to konieczność...
L.M.M. - ...Świat spotkań przy kominku i o szarej godzinie, wspólnego śpiewu i muzykowania, opowieści z dawnych lat, baśni i legend...
K.K. - ...Margines prywatności - w naszej kulturze - jest konieczny. Nawet powiedziałabym, jest koniecznym warunkiem przetrwania.
L.M.M. - Wspierając Pana opinię, przypomnę, że nadzwyczajna pracowitość - w tradycji polskiej (np. renesansowej, romantycznej, pozytywistycznej, przełomu wieków i dwudziestolecia międzywojennego) łączy się często z wielkim zaangażowaniem - w sprawy miłości i przyjaźni. Życie pracą na ziemiach polskich, czy w tym języku (na granicach języków i kultur) - to bardzo często życie - rodziną, ojczyzną, sztuką.
K.K. - Nieopatrznie dotknęliśmy sprawy, którą ktoś kiedyś nazwał - potrzebą lub brakiem potrzeby kulturowej, a kto inny wszczął niegdyś dyskusję typu: - co ważniejsze? - chleb, czy książka...?
L.M.M. - ...Kto inny znowu rozpoczął walkę na temat wyższości i pierwotności potrzeb ekonomicznych nad kulturowymi...
L.M.M. - Skoro jesteśmy przy dylematach, których rozwiązanie jest niemożliwe - zapytajmy i o korzenie i o horyzont pytań bez odpowiedzi. Spróbuję postawić hipotezę, iż zajmowanie się sporami bez wyjścia - to rodzaj modelu "rozmowy - uniku" (często maskowanej przez narzekania). Rozmowa realna, wg mnie - to poszukiwanie rezultatów pracy - teoretycznej i praktycznej. Nie będziemy rozmawiać o potrzebach kulturowych, są one faktem - chociaż bywają różne.
K.K. - Zamiast dialogów pozornych - zapytajmy o problemy, które można rozwiązać i dalej prowadzić dyskusję w sposób twórczy.
L.M.M. - Proponuję wątek - w stronę tworzenia - przeciwko zniszczeniu w kulturze. Język naszej rozmowy - to porozumienie w kulturze (w świecie znaków - wartości, symboli, przedmiotów, ludzi, zjawisk - pośród krajobrazów przyrodniczo-kulturowych).
K.K. - Zadajmy pytania, w tym kontekście, o krajobrazy "wewnętrzne i zewnętrzne". Poszukajmy realnych odpowiedzi.
L.M.M. - Proponuję nową wędrówkę-poszukiwanie. Oto typy pytań - wykrywających - jak sądzę - obecność sygnałów SOS w naszej kulturze.
K.K. - Jeżeli chodzi o pytanie nr 1 - widzę odpowiedzi następujące. Po pierwsze, zakładam, że świat (w którym żyjemy), powietrze (którym oddychamy), więzi międzyludzkie (trwałe, chwilowe, zawodowe, rodzinne, rozmaite więzi środowiskowe, etc...) - to jest nasza kultura. Trzeba ją rozumieć i chronić. Po drugie - stratą czasu, pieniędzy, zdrowia, wreszcie stratą - w zakresie zwyczajnej radości życia oraz życzliwości wobec świata - jest brak kultury dnia codziennego.
L.M.M. - Czy rozmawiamy - nie za bardzo szeroko ujmując temat i pojęcie kultury?
K.K. - Nie sądzę. Kultura - to świat w którym żyjemy. Koncentrując się na codziennych problemach spedycji - sądzę - podlegamy wszelkim kultury koniecznościom. Mówimy o "kulturze" zachowania, rozmowy, negocjacji, mediacji, pertraktowania, obcowania z ludźmi i ze światem.
L.M.M. - Kulturę, zatem - trzeba chronić, przekazywać, uczyć kultury i "się uczyć".
K.K. - Czy mało mamy dowodów, że uczenie się przyrody i sztuki - łagodzi konflikty i pokazuje wyjścia z codziennych labiryntów?
L.M.M. - Rozumiem, że kontakt przyrodniczo-kulturowy ze światem - to sens życia człowieka. Czy traktuje Pan życie (w polu relacji przyrodniczo-kulturowych) - jako konieczność pozytywną, twórczą; jeszcze inaczej mówiąc, dialogiczną? Czy nie sądzi Pan, że tak żyjąc i mówiąc - coś sobie przypominamy? Zwiększają się szanse przetrwania uniwersalnych wartości i trzeba ich bronić?
K.K. - Trudne i ważne pytanie. Uważam, że mówimy, jak zaznaczyłem, o koniecznych warunkach pracy, życia, porozumiewania się i współdziałania, o drodze - do wyników ekonomicznych. Stwierdzam (z całą odpowiedzialnością - jako dyrektor międzynarodowej firmy), że uzyskiwanie wyników ekonomicznych jest nieodłącznie związane z wysokim poziomem kultury, współpracy, rozmowy, negocjacji itp.
L.M.M. - Co to dokładniej znaczy?
K.K. - Mogę wymienić fakty, które hamują pracę i odbierają chęć do życia i działania. Po pierwsze - (w kontekście relacji zawodowych) ogromnie destrukcyjne są kontakty z ludźmi niekompetentnymi, o niskim poziomie kultury zachowania i rozmowy. Po drugie - nie mogę prowadzić negocjacji na dobrym poziomie zawodowym z osobą, która kieruje się wyłącznie liczbowymi wskaźnikami zysku ekonomicznego. Po trzecie - bardzo jest męczące - codzienne napotykanie przeszkód - w postaci ludzi, instytucji, urzędów - którzy nie myślą o optymalizacji swojego funkcjonowania. Nie wiem - skąd przekonanie: lepiej mnożyć przeszkody, bariery, "sprawy nie do załatwienia". Symbolem wszystkich uciążliwości w Polsce jest (według mnie) tzw. "potęga papieru" oraz bezwład działania.
K.K. - Nie tylko. Potrzebne jest optimum informacji. W ten sposób, stanęliśmy jakby w węzłowym punkcie problemów uniwersalnych i konkretnie polskich. Potrzeba optimum - jest ludzka? Potrzeba optimum porozumienia?
L.M.M. - Jest to punkt newralgiczny. A pytanie można streścić, szukając w, co najmniej, kilku sferach -
Nazywam te sfery przekładem międzykulturowym. Nazywam ich strukturę - modelem potrzeby życia w polu optimum porozumienia.
K.K. - Przekład międzykulturowy - z mego punktu widzenia - to jeden ze sposobów pokonywania barier komunikacyjnych. Sposób porozumiewania się realnego (naprawdę - nie na niby) - to także przechowywanie takich wartości kulturowych, które pozwalają na wykorzystywanie (nie wiem - czy to dobre słowo) zdolności, możliwości, dobrych cech każdego człowieka. Ja - myślę praktycznie.
L.M.M. - Dotknął Pan tutaj newralgicznego punktu naszej współczesnej, polskiej wolności. Sądzę, że jedną z cech w polskiej kulturze współczesnej - jest zagubienie, zapominanie o fakcie, że można wybrać dobrą, istniejącą już tradycję. Inaczej mówiąc - każdy wybiera tylko na własny rachunek i odpowiedzialność - sposoby życia, pracy, zachowania, porozumiewania się między ludźmi.
Sądzę, że warto zwrócić uwagę - jak bardzo mylący jest pogląd, że historia naszego narodu przynosi haniebne karty, destrukcyjną tradycję - i tylko taką. W historii każdej kultury zapisane jest dobro i zło, duma i wstyd, radość i smutek, przyszłość i zagubienie przyszłości (dotyczy to również przeszłości).
Krótko mówiąc - życie pojedynczego człowieka (oraz względnie odległych kultur, języków) - to splot bardzo zawikłanych odrębnych nici, łączących się w węzły przeciwieństw i paradoksów.
Rozumiem, że - w tym kontekście - wolność jest trudna, a wybór wymaga namysłu i ciągłego uczenia się - natury i sztuki, kultury, wielorakich sfer osobowości, uczenia się "innych ludzi i samego siebie". Co Pan o tym sądzi?
K.K. - Z punktu widzenia mego zawodu - nakreślona przez Panią sieć komplikacji i paradoksów - jest bogata. Dodajmy - zawiera kompletne absurdy funkcjonowania instytucji, z którymi przyszło mi mieć do czynienia. Jest to bardzo męczące, wymaga dużej odporności. Ilość absurdów narasta. W miarę, kiedy człowiek przypomina sobie, że chce funkcjonować normalnie w wielu płaszczyznach - staje "przed murem". Sądzę, że nie musi tak być.
A jest oto sytuacja, w której zderzam się co chwilę z absurdami: błędów w funkcjonowaniu banków (tylko dlatego, że muszę korzystać z formy rachunku bankowego). Stykam się z absurdami: wiecznie zepsutego telefonu, źle funkcjonującej poczty i innych środków komunikacji. Nie rozumiem absurdów systemu szkolnictwa w Polsce, gdzie nie ma m.in. żadnego szacunku dla solidnej pracy oraz fachowości - wymaganej zarówno od nauczyciela, jak i od ucznia. Sądzę, że i te i podobne absurdy są łatwe do usunięcia, podobnie jak do usunięcia są niekończące się i jałowe debaty parlamentarne. Czy nie lepiej - iść w stronę logiki języka i metod porozumienia, perfekcjonizmu zawodowego?
L.M.M. - Lepiej poprawiać - nie psuć, leczyć - nie szkodzić. Rozmawiając o absurdach w czasach naszej "aktualnej wolności", skupiamy się na sposobach wyboru dobrej tradycji. Zastanawiam się - czy każdy wie o tym, że można poszukiwać, poznawać i starać się zrozumieć.
Można stawiać pytanie: co jest potrzebne do kontynuacji tradycji twórczej, pozytywnej? Nie wiem, na ile istnieje świadomość, że potrzeba ratowania języka i ciągłości kulturowej oraz tradycji - realizuje się poprzez podróż w głąb własnej kultury i kultur odmiennych. Co chciałby Pan przechować z pozytywnej tradycji polskiej i uniwersalnej? Przechować coś - co ułatwi porozumienie?
L.M.M. - Dzisiejszy świat jest rodzajem całości wypełnionej sprzecznościami. Istnieje jednak potrzeba harmonii. Jak porozumieć się w tym świecie? Jak odszukać drogowskazy? Z mego punktu widzenia - w świecie paradoksów, sprzeczności, konfliktów i nieporozumień - ważnym mostem, na drodze poszukiwania harmonii między przeciwieństwami - jest rodzaj odwiecznie znanej utopii porozumienia idealnego.
Świadomość owej utopi jest wyraźna, kiedy mamy do czynienia z wielką sztuką, kiedy uczestniczymy w procesach tworzenia, kiedy powracamy do przyrody - odnawiając elementarną - zmysłową i intelektualną - wrażliwość.
K.K. - Z Pani wypowiedzi wynika nowy argument dla opinii, że spory na temat, co ważniejsze - ekonomia czy twórczość, urzędy czy sztuka, kultura czy natura - są absurdem. Nie można odłożyć życia artysty, uczonego, czy nauczyciela - na później. (Nie można odkładać żadnego wolnego i twórczego życia na później.)
L.M.M. - Przypomnijmy, że nie wybierało się swojej kultury ani języka - w momencie urodzenia. Wybór świadomy następuje nieco później i trwa do końca życia; i nie tylko z powodu skrajnej nędzy - ktoś rezygnuje z książki. Najbardziej dramatycznym wyborem jest skazywanie własnej kultury i języka na zagładę.
Odebranie, mimo woli, szans uczestnictwa w kulturze uniwersalnej - sobie i innym - to jest problem. Jest to bardzo proste - wystarczy zapomnieć (albo udać, że się zapomniało) o ginących już ludziach, zwyczajach, tradycjach, sposobach myślenia, wzorach życia i wartościach, o ginących kulturach i krajobrazach. Czy Pana zdaniem, można powstrzymać lawinę takiego zapomnienia - dziś w Polsce?
K.K. - Można zatrzymać lawinę destrukcyjną - wobec polskiej tradycji przyrodniczo-kulturowej. W uproszczeniu mówiąc, trzeba by stworzyć rodzaj kontrlawiny. Trzeba (warto) pracować szybko i intensywnie nad poprawieniem przepisów finansowych, podatkowych i innych - tak, żeby sprzyjały (bardzo dobrze funkcjonującemu na świecie) systemowi sponsorowania. Poprawienie systemu prawnego, uczynienie go bardziej elastycznym, to nie wszystko.
Zadam tu następne pytanie - co robią masowe środki przekazu - w sprawie popularyzacji mechanizmów sponsorowania - wydarzeń artystycznych, naukowych, inicjatyw edukacyjnych, czynników przemiany świadomości? Konieczny jest wysiłek - jeżeli chcemy, żeby nasze nadzieje związane z otwarciem na Europę i świat były realne?
Kto zrozumie, że SOS - to zadanie ratowania ginącej (biologicznie i duchowo) uniwersalnej tradycji, wyrastającej niegdyś na ziemiach polskich?
K.K. - Czy ma być to rodzaj przesłania naszej rozmowy? Jeżeli tak - to radziłbym pamiętać o ratowaniu "krajobrazu wartości" - przyrody i kultury. - Ludzie, wartości, tradycje, wzory i ideały - powinny przetrwać. Byłoby łatwiej żyć. Posłuchajmy sygnałów SOS.
L.M.M. - Bardzo trudno jest pamiętać, czy rozumieć, że ulotność zdarzeń (kiedy powstają i żyją arcydzieła, kiedy odkrywamy niepowtarzalny kontakt z przyrodą) - także trzeba uchronić przed zniszczeniem.
K.K. - Jest to chyba jakaś skaza na naszym systemie edukacji - skoro przeważająca część form porozumienia między ludźmi dotyczy - pieniędzy i przedmiotów materialnych. Ile czasu można poświęcić w dyskusjach o szkole - debatom na temat nadążania za niegdyś wymyślonymi sztywnymi programami. Po co w szkołach mówić wciąż (jak dawniej) o roli wskaźników - w większości przypadków, mających mało wspólnego z rzeczywistością. Nie mówię tego w celu narzekania - uważam cytowane objawy za sygnał SOS.
L.M.M. - Przypominamy - że od niepamiętnych czasów można było traktować życie ludzkie jako drogę. Wędrowanie - poszukiwanie piękna, dobra, prawdy?
K.K. - A jest to podróżowanie, które trwa zawsze - pośród przyrody i arcydzieł (krajobrazów, malarstwa, muzyki, poezji).
L.M.M. - Są relikwie każdego języka, które poeta nazwał "arką przymierza" między dawnymi a nowymi laty. Są "święte księgi tradycji". Są "węzełki podróżne" - w których wygnańcy (z konieczności czy wyboru) przenoszą okruchy ziemi rodzinnej i okruchy pamięci.
K.K. - Pośród labiryntu codzienności - osaczeni barierami, absurdami, zmęczeniem, brakiem porozumienia - zapominamy o świecie ideału (który jest). Wystarczy zatrzymać się w pędzie i pomyśleć. Ideał istnieje - przede wszystkim w sztuce i w przyrodzie, w przekazywanej przez pokolenia tradycji ustnej. Istnieje w środowisku - w przyrodzie i kulturze. Myślę - że jest, kiedy pamiętam - że wszystko jest ważne. Dzisiejszy świat sztuki masowej (popularnej) - rozszerza przewagę myślenia typu konsumpcyjnego nad twórczym. I co dalej?
L.M.M. - Dalej? Konsumpcyjność wyzwala zapominanie o wartościach, o których zapomnieć nie wolno. Skoro chcemy zachować osobowość, poczucie zakorzenienia, poczucie bezpieczeństwa - zupełnie elementarne - nie można tylko konsumować.
K.K. - Pamięć o zakorzenieniu w przyrodzie i kulturze, ochrona elementarnych wartości - wiąże się z faktem, że człowiek - to istota rozdarta wewnętrznie między sprzecznościami a harmonią, pośpiechem i zmęczeniem a potrzebą odpoczynku, pomiędzy zaciekawieniem tym co najbardziej odległe i obce - a potrzebą bliskości, zrozumienia, akceptacji.
L.M.M. - Człowiek - to istota z pogranicza kultury - natury, dobra i zła, środowiska porozumienia się i braku porozumienia. W świecie najwyższych (a zarazem elementarnych) wartości, w sferze przebudowywania barier, w sferze dialogu i współdziałania oraz przezwyciężania murów - ciągle błądzi i ciągle odnajduje drogę... człowiek.
K.K. - W konieczności obu zawodów, o których tu mówimy (tłumacza i spedytora), wpisana jest konieczność porozumienia?
L.M.M. - Staramy się zrozumieć tę konieczność - posługując się modelami artystycznymi, praktycznie - codziennymi, językowymi, filozoficznymi etc. Modele ułatwiają poszukiwanie odpowiedzi na pytania.
- Co zrobić, żeby nie zapominać o kulturze i przyrodzie? Co zrobić, jak usunąć uciążliwości potoczne?
K.K. - Zbliżamy się do pointy. Nie interesują nas jałowe spory o lepsze czy gorsze reformy, o kierowników czy sposoby kierowania. Interesują nas konkretne skuteczne sposoby rozmowy i współdziałania oraz ochrona przed destrukcją i zniszczeniem. - Czy można tak powiedzieć?
L.M.M. - Wracając do poprzedniego wątku - co chciałby Pan powiedzieć osobom decydującym o działaniu mass-mediów?
K.K. - Nic nadzwyczajnego. Krótko mówiąc: chciałbym, aby osoby decydujące o roli środków masowego przekazu - pamiętały, że siłą przetrwania człowieka (i wszystkiego - co ludzkie) jest potrzeba harmonii.
A jeżeli tak, to nie warto dorzucać do naszych codziennych barier, absurdów i labiryntów - ciągle nowych przeszkód - (tych z rzeczywistości i tych z wyobraźni).
K.K. - Przypomnijmy, że każdy żyje - jak chce - w tym sensie, że stale dokonuje wyborów. Identyfikuje się z tym - czy innym wzorem. Sądzę, że w dniu dzisiejszym bardzo ważne są wzory perfekcjonizmu zawodowego. A ile osób o tym pamięta - w powodzi narzekania, konfliktów, konsumpcyjności i zapominania?
L.M.M. - Jakie elementy modelu doskonałości zawodowej (czyli perfekcjonizmu) chciałby Pan rozpowszechnić w polskich mass-mediach?
K.K. - Po pierwsze - wzory tradycyjnie obecne w nurcie kulturowym, zwanym Pozytywizmem; a to przede wszystkim - szacunek dla człowieka, pracy, wykształcenia, szacunek dla osiągnięć ekonomicznych i nie tylko. Po drugie - chciałbym przypomnieć (w nawiązaniu do podkreślanej już tutaj potrzeby harmonii), że nie można dobrze żyć i pracować bez "sposobu na harmonię". Warto spojrzeć na powiązanie teorii i praktyki, diagnozy i projektu, pracy dla siebie i pracy dla innych etc. Wreszcie, rozumna pamięć o powiązaniu indywidualnych działań i działań społecznych - bardzo pomaga.
L.M.M. - W końcu - wymieniona zasada harmonijnego uspołecznienia bardzo się przydaje, kiedy zamiast przeszkadzać, pomagamy innym.
K.K. - Oszczędzamy wtedy - wspólną pracę, czas, zdrowie fizyczne i psychiczne. Chronimy - siebie, innych, środowisko - w szerokim sensie. Ratujemy - rodzaj niezbędnej równowagi naszego życiowego podróżowania - lub inaczej mówiąc - komfort wewnętrzny.
K.K. - Tak. - Uzupełnię obrazem praktycznym i symbolicznym (powszechnie znanym). Będąc zawsze w podróży, pamiętajmy o światłach (prowadzących wędrowca - także pośród bezdroży) oraz o bezwzględnym obowiązku odpowiadania działaniem na sygnały SOS.
L.M.M. - Podobnie jak Hipokrates - lekarz, Sokrates - niepokorny nauczyciel... - żeglarze, ratownicy i ekolodzy...?
K.K. - Pozostawiamy pytania otwarte...
Copyright by Ludwika Malewska-Mostowicz - Laboratory of
Intercultural Translation
[Ostatnia modyfikacja: 19 kwietnia 1999 r.]