Rozmowa z Panią Haliną Popławską - pisarką

MIĘDZY PARYŻEM A WILNEM

 

 

SPIS TREŚCI

 

  1. Labirynty historii -
  2. Fascynacja biblioteką i pięknem -
  3. Sprawy ludzkie -
  4. Radość przeplatania się kultur -
  5. Śródziemnomorskie światło -
  6. Nieznany język - nieznany świat -
  7. W stronę wspólnych korzeni -
  8. Echa Wilna i Uniwersytetu -
  9. Wędrowanie - pośród pejzaży, ludzi, wartości -
  10. Podobne - niepodobne? Pokrewieństwa z wyboru?
  11. Pisarz jest jednym z nas -
  12. Magia słów i przedmiotów -
  13. Śladami słów i przedmiotów -
  14. Teatr historycznych teatrów -

 


 

1. Labirynty historii -

Ludwika Malewska-Mostowicz - Dobrze się stało, że znowu zostały wydane Pani wczesne powieści - Cień dłuższego ramienia oraz Renesansowa przygoda (w wydawnictwie ALFA, poprzednio - w wydawnictwie ISKRY). Jest to przypomnienie dawnej tradycji - powiązania kultury polskiej z kulturą śródziemnomorską.

Halina Popławska - Ostatnio można już przeczytać Hiszpańską romancę - przedostatnią powieść. Rzecz się dzieje w Starej Kastylii oraz w Ziemi Nowogródzkiej

L.M.M. - Obie krainy - bardzo piękne, tworzywo sztuki...

H.P. - Miguel de Unamuno - nazywa Kastylię - olbrzymim ołtarzem (ara gigante), dedykuje jej - niezwykły wiersz:

Ty mnie unosisz, Kastylijska Ziemio,
na pomarszczonej, chropowatej dłoni,
ku niebu, co spala cię i chłodzi,
ku niebu, panu twemu.

Sąsiadujące - z wklęsłą łąką nieba
wiją się wokół twoje nagie pola,
w tobie słońca kolebka i w tobie grobowiec
i w tobie sanktuarium.

L.M.M. - Co wspólnego mają - Kastylia i Ziemia Nowogródzka?

H.P. - Obie krainy - choć położone na odległych krańcach Europy - to symbole Hiszpanii i Polski. W Burgos - grobowiec Cyda (owiany dawną rycerską legendą); pod Nowogródkiem - urodził się Adam Mickiewicz (twórca prawdy i legendy - o ludziach i przyrodzie, o rycerskiej przeszłości, o obyczajach na ziemiach polskich).

L.M.M. - Cechy wspólne odległych pozornie - stref języka i obyczajów?

H.P. - Dla bohaterów z epoki Romantyzmu - honor był pojęciem nadrzędnym; przez całe wieki funkcjonował - jako najwyższa wartość - i dla Hiszpanów i dla Polaków. Teatr Calderona - zwany jest teatrem honoru. Juliusz Słowacki stworzył przekład i kontynuację Księcia Niezłomnego (Calderona). - Bóg - Honor - Ojczyzna - przez wieki były symbolem, motorem działania Polaków.

L.M.M. - Każda Pani powieść ma także punkt zaczepienia na Kresach Dawnej Rzeczypospolitej. Zarówno kultura romańska, jak i specyficzna mieszanka kultur w Wilnie, Nowogródku i okolicach - to są jakby dwa skrzydła przestrzeni historyczno-kulturowej.

H.P. - Dwie pierwsze, wspomniane powieści, mają swój początek - nie tyle na Kresach, ile w Warszawie oraz w Italii - w XVI wieku i współcześnie. Zainspirowała mnie pierwsza moja praca w Bibliotece Narodowej. Postanowiłam przypomnieć czasy świetności Państwa Polskiego, okres powiązań z kulturą włoską - w wyniku małżeństwa Zygmunta Starego z Boną Sforza (Renesansowa przygoda). Podstawą akcji są fakty historyczne. Cała jednak intryga powieści jest wymyślona. Zmierza w stronę fikcyjnych (lecz możliwych) odkryć na temat losów potomków Sforzów w XX wieku.

L.M.M. - W powieści tej - główną tajemnicą - jest poszukiwanie archiwum Bony Sforza (i testamentu Królowej), odkrywanie sekretnych labiryntów starego zamku w Italii. Jest to wątek wyprzedzający o wiele lat - podobny sposób konstruowania powieści sensacyjnej przez Umberto Eco - Imię Róży.

H.P. - Staram się budować moje powieści tak, żeby fakty historyczne i osobiste doświadczenia przeplecione były nicią sensacji. Piszę i dla czytelników zainteresowanych historią. Cieszę się, kiedy młodzi (znudzeni nauką z "suchych podręczników") sięgają po moje książki.

L.M.M. - Z listów i spotkań z czytelnikami - można wywnioskować - że jest to literatura bardzo potrzebna. Piękny, zapomniany świat. Przywołuje - rodzinne opowieści, baśnie, legendy. Muzyczny i barwny język "kryminałów historycznych" odnawia zwyczaje - domowego czytania, śpiewu, recytacji. Każdy Pani utwór - jeżeli nie poprzez konkret - to w sferze uniwersaliów, wiąże historię ze współczesnością.

H.P. - Niekiedy rama powieści "obejmuje współczesność". Akcja - to retrospekcja. Bohater współczesny cofa się (w historii swojej rodziny, najczęściej) w przestrzeń dalekiej tradycji.

 

2. Fascynacja biblioteką i pięknem -

L.M.M. - Jaką funkcję pełni linia wydarzeń w powieści?

H.P. - Konstrukcja utworu - oparta na retrospekcji i wspomnieniu - stała się dla mnie sposobem ucieczki od rzeczywistości, która była niełatwa. Zaczęłam pracować, przed laty, pośród starych ksiąg. Opracowywałam niedobitki zbiorów biblioteki słynnej polskiej szkoły (założonej m.in. przez Adama Mickiewicza) na Batignolles w Paryżu. Uświadomiłam sobie, że trzeba przypomnieć ("wbrew ciemnościom", w Polsce współczesnej) o "świetlistej tradycji" powiązań z Italią, Francją i Hiszpanią. Uważam, że wejście w krąg kultury śródziemnomorskiej (za pośrednictwem chrześcijaństwa) - okazało się decydujące - dla polskiego języka, literatury, zwyczajów. Chciałabym coś zrobić w sprawie przetrwania tego wątku dzisiaj.

L.M.M. - Malarskość i muzyczność Pani powieści nasuwa przypuszczenie, że świetnie się nadają na materiał utworów filmowych i radiowych.

H.P. - Myślałam o tym. Jedna z książek (Klawikord i róża) zawiera jakoby szkic ramy, sugerującej możliwość powstania filmu. Nie ode mnie jednak zależy - czy moje książki są filmowe czy nie. Zależy to od filmowców - ludzi innego warsztatu.

L.M.M. - Jak uzasadnić plastyczność obrazów - wywołanych lekturą Pani opowieści?

H.P. - Staram się pisać to, co znam, co widziałam, co jest mi bliskie. Moje książki - to doświadczenie intelektualne oraz przekazanie tego - co się poznaje poprzez zmysły. Życie - przekształcone w sztukę.

L.M.M. - Krytycy podkreślają barwne malarskie opisy i wielką erudycję autorki. Znany jest fakt, że Wersal można zwiedzać z Pani książką w ręku. Myślę tu o pierwszej i trzeciej części Trylogii o losach Marii Leszczyńskiej i Ludwika XV (Szpada na wachlarzu, Jak na starym gobelinie, Na wersalskim trakcie). Powieść pod tytułem Talerz z Napoleonem - pozwala przywołać dawny Paryż, wraz z jego tajemniczymi zaułkami, architekturą, historią.

H.P. - Piszę tak - ponieważ cieszą mnie dwie strony powieściowego świata. Jedna - to radość z odtwarzania konkretu - postaci ludzkich, architektury, atmosfery, jakiegoś pięknego faktu, klejnotu, mebla, naczynia z drogocennej porcelany - ...oto zdarzeń ślady. Uważam, że ulotne piękno przedmiotów i wnętrz trzeba zachować przed zapomnieniem - i tak niszczy je czas. Druga strona - to uniwersalność spraw ludzkich. Literatura - to przetwarzanie uczuć i doświadczeń, wspomnień i wrażeń. "Nic co ludzkie nie jest mi obce". A jest to konkret i uniwersum - zarazem.

 

3. Sprawy ludzkie -

L.M.M. - Postacie z Pani powieści są uniwersalne, a równocześnie takie, że rozpoznajemy bliskie zwyczaje i osobowości.

H.P. - Piszę - co dyktuje mi wyobraźnia oraz pragnienie, aby przekroczyć sfery smutku, rezygnacji i szarości, które przynosi codzienność. Pragnę wywołać u czytelników zainteresowanie przeszłością, obudzić radość życia.

L.M.M. - Uczucia ludzkie - to sfera uniwersalna. W sztuce przetworzona - może przynosić nieoczekiwane możliwości, odkrywać nadzieje. Pani utwory są jasne, optymistyczne. Ja tak je widzę...

H.P. - Staram się, przede wszystkim, żeby powieści były ciekawe. Uważam jednak, że w literackim przedstawieniu uczuć trzeba unikać banałów i moralizatorstwa. W każdej powieści przewija się akcja, mniej lub bardziej, sensacyjna. Bohaterami są postacie historyczne oraz wymyślone. Splatam je tajemnicą, intrygą...

L.M.M. - Osoby i zdarzenia powołują do życia (bardzo bliski) świat autentyczny i fikcyjny zarazem. Jak to jest możliwe?

H.P. - Pierwsza moja praca - to byli ludzie zanurzeni w świecie książek i dokumentów (Biblioteka Narodowa). Fascynacja książkami włączyła się w fascynację historią. Interesują mnie sprawy - dalekie i bliskie. Najbardziej nawet lekką powieść piszę, poprzedzając ją poważnymi studiami źródeł.

L.M.M. - Mówią o tym - "co ludzkie" - relikty z epoki?

H.P. - Nie tylko. Z uniwersalnych i konkretnych okruchów człowieczego losu chciałabym ulepić kształt powieści - dla młodych - zainteresowanych sensacjami historii. Fakty - pochodzą ze świadectw, pamiętników, dokumentów.

L.M.M. - Czy lubi Pani swoich bohaterów?

H.P. - Bardzo lubię. Postacie złe są tak przerysowane, że mają w sobie coś z cech szatańskich. Są demoniczne. Postacie dobre, czasem wyidealizowane - aż do skrajności typu: "Najlepszym nie ma miejsca na ziemi!". Myślę tu o Józiuku z Trylogii. Nie było dla niego ani szczęścia, ani życia. Zginął, ratując Patrycego, narzeczonego Afry, którą beznadziejnie kochał.

L.M.M. - Świat Pani utworów zawiera rozmaite wątki - sensacyjne, historyczne, obyczajowe. Jest to świat nieoczekiwanie synkretyczny. Przeplatają się - epoki, formy, style - odmiennych rodzajów i gatunków literackich. W konsekwencji - jest to proza zakorzeniona w tradycji, a jednocześnie bardzo nowoczesna.

H.P. - Wielorakość przedstawionego przeze mnie świata porządkują pewne stałe, powtarzające się wątki. Wymienię niektóre: wątek patriotyczny, klarowna relacja między dobrem a złem - ponieważ "dobro zawsze zwycięża", wątek ratowania uniwersalnych wartości przed zapomnieniem, ożywienie realiów historycznych. Ważny jest cel - chcę pisać tak, aby przekazać radość poznania dalekich (w czasie i przestrzeni) światów.

L.M.M. - Krytycy mówią o dużych wartościach poznawczych Pani powieści. Czy nie planuje Pani prac naukowych w dziedzinie historii?

H.P. - Wręcz - przeciwnie. U progu mojego pisania, co prawda, "połknęłam bakcyla biblioteki i starych papierów". Natychmiast jednak starałam się to uczucie przetworzyć w materię sztuki. W debiucie powieściowym (Cień dłuższego ramienia) uważny czytelnik odnajdzie "maleńką niegroźną satyrkę" na specyficzny snobizm naukowości. Mogę to ująć krótko rodzajem cytatu. Otóż, dzisiaj - zamiast pytania staroświeckiego "Kto cię zrodził?", młodzi zapytują siebie nawzajem "Kiedy bronisz pracy doktorskiej?"

 

4. Radość przeplatania się kultur -

L.M.M. - Powieści o francuskich koronowanych głowach, damach i rycerzach, o Polakach (którzy wplątują się w rozmaite przygody i awantury - przebiegając drogami i dróżkami Europy) - przysparzają czytelnikowi wiele radości. Odnawiają poczucie optymizmu. Kiedy czytam napisane przez Panią historie i do nich powracam - to jak bym wracała do podstaw kultury, do korzeni rodzimej tradycji, do źródeł języka.

H.P. - Być może dlatego, że pochodzę (a właściwie uważam, że wszyscy pochodzimy) ze sfer krzyżowania się rozmaitych kultur. Myślę tu o Kresach i o kręgu Uniwersytetu Wileńskiego. Wspominam zarys historii języka polskiego: ze źródeł kultury łacińskiej nasz język otrzymał bardzo wiele.

L.M.M. - Przez lata była Pani lektorem języków i kultur romańskich na uczelniach (ASP, SGPiS, UW). Pani studenci wspominają te spotkania jako niezapomniane. Kontekst kulturowy i historia języków nabierały - zupełnie innego sensu. Można wreszcie było zrozumieć i odczuć urodę słów, zwrotów, opowieści. Radością stawało się przyzwyczajanie stopniowe do zrozumienia wzajemnego wpływu kultury romańskiej i słowiańskiej.

H.P. - Wspomnienia, oczywiście, cieszą. Jest dla kogo pisać.

L.M.M. - Rozumiem, że dystans do rodzinnego języka i świadomość jego skarbów, pomaga - kiedy poznajemy języki obce - i odwrotnie. Wyobrażam sobie, że świadomość językowa i kulturowa bardzo ułatwia kontakt z innymi.

H.P. - Oto radości i smutki warsztatu pisarza.

L.M.M. - W tym miejscu przypominam sobie "ducha poezji" Norwida czy - ducha dzieł Michała Anioła. Pisanie ma dużo z rzeźby w kamieniu (w drewnie itp.), dużo z malowania - na płótnie, papierze, na mokrym świeżym tynku - a fresco... Pisanie - to także konstruowanie muzycznych linii - języka i mowy. Warsztat pisarza - to bardzo trudne czy bardzo łatwe zadanie?

H.P. - Piszę powoli. Ciągle poprawiam. Czytam głośno - dbając o linię melodyczną, pojęciową i obrazową zdań. Pisanie jest utrwalaniem i przetwarzaniem całego ludzkiego doświadczenia. Na pewno, to zależy od wrażliwości językowej, artystycznej, patriotycznej. Piszę to, co znam. Tak jak widzę, to - co dyktuje wyobraźnia. Stąd, w moich powieściach słowa żyją swoim życiem. Wiem, skąd pochodzą: ale - nie wiem - dokąd zmierzają. Najlepiej - to już wie - czytelnik.

L.M.M. - Jest Pani tłumaczką fascynujących powieści francuskich XIX wieku. Na przykład: Kawaler de Lagardčre Paula Févala (5 wydań, przekład i opracowanie), Synowie markizy de Belcamp - tego samego autora (2 wydania), Zbrodnia w Orcival - Emila Gaboriau (sekretarza Paula Févala).

H.P. - Nieznany to dziś w Polsce typ powieści, który nasze Babki czytywały namiętnie w oryginałach.

L.M.M. - Pani Emilia z Nad Niemnem, Izabela Łęcka z Lalki, Eliza Orzeszkowa, prawdopodobnie Maria Skłodowska-Curie - wychowywane były na podobnych lekturach. Obyczajowość i typ myślenia w Polsce i w Europie XIX wieku - nie może być zrozumiany i wyobrażony - bez francuskiej literatury - o tradycjach - nadal ciekawych.

H.P. - Taka szkoda - że mało dziś wiemy o utworach niegdyś popularnych, czytywanych z przyjemnością. Uważam, że są one dobrą szkołą stylu, umiejętności cieszenia się sprawami małymi i urodą świata. Są szkołą wyjątkowej tolerancji - wobec tego - co inne i mało znane.

L.M.M. - Czy lubi Pani pracę tłumacza?

H.P. - Tłumaczyć lubiłam. Ciekawiła mnie zwykle sensacyjna, kunsztownie spleciona intryga, język i styl oryginału. W ubiegłym roku wznowiono siedmioodcinkowy serial słuchowisk radiowych, według powieści p.t. Kawaler de Lagardčre (w moim przekładzie i opracowaniu).

L.M.M. - Teraz, koncentruje się Pani na przygotowaniu kolejnych własnych powieści historycznych - z dziejów Francji i Hiszpanii? - Zawsze, z uwzględnieniem wątku polskiego?

H.P. - Przygotowuję trzy powieści Tryptyku rewolucyjnego o Francji. W 1994 wydano pierwszą - Kwiat lilii we krwi.

 

5. Śródziemnomorskie światło -

L.M.M. - Wybiera Pani taki materiał do własnych utworów - który przynosi piękno, wiarę w świat ideałów uniwersalnych, przeprowadza czytelnika na stronę historii - odległej od szarej codzienności. A skoro ktoś polubi wędrówkę w czasie i przestrzeni (przez Polskie Kresy, Francję, Włochy, Hiszpanię) - wstępuje w taką rzeczywistość, która przynosi ulgę po szarpaninie i pogoni małych ludzkich spraw.

H.P. - Tak - to sobie - pomyślałam. Trzeba przypomnieć, odtwarzać i kreować zdarzenia historyczne (z dokumentów), "odkurzać" wiecznotrwałe wzory postępowania i nadzieję, że "dobro zwycięża". Mam pod ręką niewiele narzędzi - tworzywo języka i doświadczenie, fakty i wyobraźnię. A nade wszystko - "góry" publikacji francuskich historyków.

L.M.M. - Studentom moim i współpracownikom (z Międzynarodowego Seminarium Interdyscyplinarnego, z Laboratorium Przekładu Międzykulturowego), polecam lekturę Pani książek. Przypominają urodę języka polskiego, francuskiego, hiszpańskiego, włoskiego, łaciny. W rezultacie, poznajemy opowieści o źródłach współczesności, o mechanizmach powiązań kultur?

H.P. - Głęboko wierzę w kulturotwórczą rolę wpływów ze źródeł romańskich. Mity Śródziemnomorskie, ukryte w językach nowożytnych - mówią i o łacińskich korzeniach w polskiej kulturze.

L.M.M. - Pamiętam (z dzieciństwa), że dobra szkoła języka i tradycji łacińskiej - to konieczność w procesie poznawania języka polskiego, języków i kultur nowożytnych. Z wdzięcznością wspominam moich nauczycieli. W okresie Liceum - Pani Boczkowska - opowiadała nam - po łacinie, po włosku i po polsku - o starożytnym Rzymie i współczesnej Italii.

Historyk - Pan Józef Dańkowski - uczył rozumienia faktów w polu dynamiki splatających się kultur. Urodę skarbów języka polskiego pokazywała nam Pani Anna Major na przebogatym tle porównawczym.

Na tych podstawach studia polonistyczne u p. prof. Marii Renaty Mayenowej - okazywały się oczywistym otwarciem w stronę wielokulturowości pomiędzy Warszawą a Wilnem.

H.P. - Kraj lat dziecinnych... Istnieje wielowymiarowo też jako najbardziej duchowa ojczyzna. Dla mnie - to słońce Italii, Hiszpanii, Francji... Staram się przekazać "światełko" dawnych śródziemnomorskich wpływów. Zwracam uwagę, że nie dotyczą one tylko strony filologicznej, ale sfery o wiele głębszej. Słowa - to zdarzenia, fakty, ludzkie myśli, uczucia, ideały. Nie można się pojedynczych słów nauczyć oddzielnie, tak jak pojedynczych gestów - uprzejmości czy nieuprzejmości, życzliwości (bądź negacji), grzecznościowych zwrotów, oznak przyjaźni czy lojalności.

L.M.M. - Nie można też, w izolacji, uczyć się gestów przeciwnych (destrukcyjnych, negatywnych, niszczących).

H.P. - Każde słowo, dawne czy współczesne, ma swój sens dopiero - wówczas, gdy poznajemy jego kulturowy życiorys (przeszłość i przyszłość, wędrówki, przygody, nadzieje). Mówię o słowach - tak jak o bohaterach moich powieści. Rysuję sylwetki postaci. Niosą one ze sobą słowa, przesłania, symbole - zapomnianych dziś nazbyt często ludzkich odruchów.

L.M.M. - Pani powieści są plastyczne, z wewnętrznym światłem. "Łacińska podstawa" kultury humanistycznej - "rozjaśnia krajobraz". Uświadamia korzenie humanizmu - od antyku - do wszelkich odmian klasycyzmu. W tradycji francuskiej zjawisko to jest lepiej zrozumiałe - aniżeli w polskiej.

H.P. - Podajmy przykłady. Siedemnastowieczny klasycyzm we Francji - trwa do dziś - w obowiązku szkolnym, w czytaniu Moliera i Kartezjusza, Racine'a i Corneille'a (jako wzorów stylu pisania i myślenia).

L.M.M. - Dobry zwyczaj - odsyła do łacińskich źródeł: komedii i tragedii, eseju, traktatu, dialogu.

H.P. - Wykształcenie lingwistyczne i historyczno-kulturowe bywało zaniedbywane. Narastały procesy zamykania kultury polskiej przed wpływami Zachodu. Myślę, oczywiście, nie o wpływach powierzchownych i tandetnych - tak, jak to bywa - myślę o wspólnocie kulturowej.

L.M.M. - W tym kontekście - łacińska tradycja w Polsce i Europie - to symbol, korzenie i horyzont wspólnoty. Mam nadzieję, że trwa dziś jeszcze pamięć o fakcie - że wejście w orbitę kultury łacińskiej (za pośrednictwem chrześcijaństwa) - oddzieliło kulturę polską od wschodniej gałęzi - razem wzrastającej u podstaw starosłowiańskich. Nastąpiło zbliżenie "korzeni polskości" wobec języków i zwyczajów zachodnioeuropejskich.

H.P. - Wczesna historia języka polskiego korzysta z terminologii gramatyki łacińskiej. Łaciński alfabet i pisownia stały się laboratorium - ortografii, piśmiennictwa - w języku polskim. Łacina poddała elementarnej dyscyplinie początki fonetyki staropolskiej.

L.M.M. - Mówimy tyle o znaczeniu łaciny - dla przemian naszego języka, ponieważ współczesny młody czytelnik Pani powieści niewiele wie o czasach, kiedy łacina była językiem warstwy wykształconej w całej Europie, pomostem między językami narodowymi. Inaczej wyglądały niegdyś atrakcje i przeszkody w poznawaniu języków obcych, w których trzeba było pisać, czytać, porozumiewać się na różnych płaszczyznach i w rozmaitych sferach życia.

H.P. - Każdy wiedział, że jeżeli chciał się czegoś nauczyć od cudzoziemca, to powinien znać jego język (względnie język wspólny - dla kilku narodów, w danej chwili). Jeżeli ktoś chciał wprowadzić nieznaną w kraju nowość: nową książkę, sposób myślenia czy wychowania, nieznaną metodę gospodarowania, albo też któryś z aspektów skutecznego i racjonalnego rządzenia zbiorowością (państwem, miastem, prowincją, gospodarstwem, kręgiem przyjaciół i współpracowników) - robił to bezpośrednio...

L.M.M. - Czytał, poznawał, uczył się, wojował i zawierał pokojowe traktaty, rozmawiał z różnymi ludźmi w różnych językach. Nie potrzebował tłumaczy i pośredników. Znajomość języka miała sens praktyczny. Każdy nowy język - to nowy, nieznany świat.

 

6. Nieznany język - nieznany świat -

H.P. - Bywają fascynacje i antyfascynacje - obcym językiem, środowiskiem, kulturą. Powstają rozmaicie, w różnych okolicznościach. Często - młodzi uczący się języków, ulegają powierzchownym niechęciom, albo upodobaniom, a czasem modzie. A to - za mało. Powtarzanie mechaniczne, wymienianie słów i zwrotów - to także niewiele. Żeby mówić i myśleć - w jakimś języku, trzeba nasiąknąć jego duchem i realiami, praktyką i tradycją. Nie mogłabym pisać książek o zwyczajach na dworze Marii Leszczyńskiej i Ludwika XV, o tragediach i sukcesach Wielkiej Rewolucji Francuskiej, o czasach Drugiego Cesarstwa, o romantycznym wieku XIX...

L.M.M. - Dlaczego?

H.P. - Nie mogłabym pisać książek historycznych - gdybym nie wiedziała - całym moim doświadczeniem: "Język i historia Francji - to Francja". Powieści pisane po polsku są próbą przekazania czytelnikowi specjalnego uczucia do każdego szczegółu, najdrobniejszego bibelotu, architektonicznego cacka i do horyzontu. Każdy fragment pejzażu, budowli, ujęcie osoby, zdarzenia - znam bezpośrednio albo z ulubionych książek i dokumentów. Mogę tak mówić o krajach romańskich, które zwiedziłam i poznawałam w czasie studiów, spotkań, podróży.

L.M.M. - W Pani utworach odnajduję oryginalną, osobistą wizję Europy, Francji, Polski, Italii, Hiszpanii. Jest to wizja rozświetlona przekonaniem o nieprzemijającym trwaniu wspólnoty języków europejskich. Bardzo ułatwia zrozumienie sceny historycznej - dziejów pogmatwanych.

H.P. - Losy postaci historycznych, bitew, zwycięstw i upadków - byłyby abstrakcyjne, gdyby nie spojrzeć na nie przez pryzmat zwykłych ludzi. Kostium im nadaje wymiar wielkości.

L.M.M. - Historie wzajemnych wpływów języków i kultur też łatwiej zrozumieć, skoro prześledzimy przygody bohaterów Pani opowieści. Stąd wniosek - że chociaż pochodzą z różnych środowisk (mówią różnymi językami) - mogą się kochać i nienawidzieć. Połączą ich - tajemnice, uczucia, przeżycia.

 

7. W stronę wspólnych korzeni -

H.P. - Świadomość, że będąc Polką z Wilna - należę do kręgu kultury śródziemnomorskiej - bardzo mi w życiu pomaga. Wspólne źródła i ideały - zakorzenione w zwyczajach łacińskich i romańskich - są podstawą nadziei, że barbarzyństwo, zniszczenie, destrukcja - nie mają szans na ostateczne zwycięstwo. Studia historyczne, literatura - oparte na tradycji humanistycznej (łacińskiej) - to moim zdaniem - argumenty decydujące.

L.M.M. - Pisze Pani po polsku. Opowieści sensacyjno-historyczne pokazują niezwykłą urodę tradycji śródziemnomorskiej. Mówią o splendorach dawnej Francji, Italii, Hiszpanii. Wspólna Europa - to wizja przyszłości, ale i świadomość korzeni.

H.P. - Przypominam - przede wszystkim - o splendorach polskich - w kontekście innych kultur.

L.M.M. - Literatura najdawniejsza - w języku polskim i łacińskim, od XVII wieku (także polsko-francuska i polsko-niemiecka) - to świadectwo - o czasach potęgi i dostojeństwa polskiego państwa. Twórczość Polaków zawsze - uczestniczyła w twórczości uniwersalnej. Piękno polskiej sztuki (w różnych jej odmianach) jest do dziś znane.

H.P. - Dlatego też warto pamiętać o "dawnych dobrych czasach". Wielojęzyczne zabytki polskiego piśmiennictwa uważam za najważniejsze dla tzw. "społecznej pamięci".

L.M.M. - Przykłady?

H.P. - Jest ich wiele. Podkreślam, że kunszt piśmiennictwa polskiego w języku łacińskim ma i dziś wielbicieli pośród uczonych filologów i znawców sztuki. Doświadczenie językowo-kulturowe Polaków kształtowało się powoli, czasem nierównolegle do innych krajów Europy, pozostając jednak na bardzo wysokim poziomie.

L.M.M. - Banalne by było przytaczanie faktu, że Zygmunt Stary był arbitrem w sprawach międzynarodowych. Polscy uczeni i mężowie stanu korespondowali z Erazmem z Rotterdamu. Polscy prawnicy, dyplomaci, badacze, twórcy wyjątkowych odmian filozofii państwa i prawa, natury i kultury, języka i wychowania - przysparzali krajowi dobrej sławy.

H.P. - Język łaciński (a później francuski) był prawie w potocznym zastosowaniu. Należałoby zaakcentować mistrzostwo pisarzy - sporządzających dokumenty państwowe wielkiej wagi w języku łacińskim w epokach Średniowiecza i Renesansu. Uroda listów dyplomatycznych i prywatnych zabłysła w wieku XVII - zarówno po polsku, jak i po francusku. (W epoce Baroku i - później).

L.M.M. - Łacina dokumentów (i rozmaitych form literatury pięknej) była sposobem życia i myślenia. Ostre pióra, subtelny i cięty dowcip - to symbole i warunki spotkań dyplomatycznych, rozmowy, korespondencji, zwyczajów towarzyskich. Wyobrażam sobie, że język musiał być niesłychanie wykwintny, precyzyjny, filozoficzny a zarazem rzeczowy.

H.P. - Mam nadzieję, że zdajemy sobie sprawę z roli Renesansu i Baroku - w dziejach kultury polskiej pośród kultur europejskich. Wiek XVIII (Oświecenie) w Polsce wyprzedził inne kraje dziełami tak nowatorskimi na owe czasy - jak np. Konstytucja 3 Maja. Wzory szkół, uniwersytetów, podręczników oraz zbiorów reguł pisania - są tak znakomite, że można je naśladować - naturalnie z modyfikacjami - i w dniu dzisiejszym.

L.M.M. - Echa osiągnięć Renesansu, Baroku, Oświecenia - trwają w Pani powieściach. Ciekawe, że typ osobowości bohaterów zawiera elementy stylu wychowania - który odnajdujemy w najlepszej polskiej, a równocześnie uniwersalnej tradycji.

H.P. - Kultura śródziemnomorska tworzy tradycje i modele, które mogą być i współcześnie niedoścignionym wzorem. Traktaty autorów reform, które ratowały państwowość polską (czasami na chwilę, czasami na dłużej) pisano po łacinie, po francusku i po polsku. Król Stanisław Leszczyński - jest to przykład znaczący - dlatego w moich tekstach "powraca" (por. Trylogia).

L.M.M. - Król Stanisław - niedoceniany w Polsce, idealizowany i kochany - jako władca francuskiej Lotaryngii. Postać Stanisława Leszczyńskiego łączy klamrą dwa cykle Pani powieści. Istnieje i tam, gdzie wplata się legenda Napoleońska i jej kontynuacje w okresie Drugiego Cesarstwa (Talerz z Napoleonem, cz. I - Róża, cz. II - Anto).

H.P. - Blaski i cienie historii, nadzieje i klęski - osób, imperiów, narodów - pozostawiają ślady w literaturze, w trwałych wątkach - w splotach obyczajów, kultur, języków. Staram się, żeby każda moja powieść zawierała takie nawiązania, stylizacje, odnowienia społecznej pamięci - które pomogą współczesnemu czytelnikowi odnaleźć wspólne korzenie. Myślę, że tak łatwiej żyć...

L.M.M. - Choroba wykorzenienia dotyka wiele osób i zbiorowości. Staje się przyczyną rozmaitych patologii.

H.P. - Piszę dla czytelnika, który nigdy nie zatracił swoich korzeni. Znajduje spojrzenie - w przeszłość i przyszłość bardziej optymistyczne. Tak, przynajmniej, mnie się wydaje. To jest jedna - z moich ważnych motywacji.

L.M.M. - Dbałość o zachowanie "jasnych" wzorów jest nam bardzo potrzebna. Sięganie do przeszłości, gdzie godność człowieka i jego korzenie (konkretne i uniwersalne) liczą się i są ważne - to jest kulturotwórcza funkcja Pani utworów. A w sprawach języka - na kartach Pani powieści - odnajduję "rozświetlenie wewnętrzne" poprzez wzory stylu literatury łacińskiej, francuskiej i polskiej.

H.P. - Oczywiście, znajomość rozmaitych stylów, form, sposobów myślenia - to podstawowy warunek warsztatu pisarza. Wydobywanie najlepszych elementów z rozmaitych języków i kultur - to obowiązek. A jednak, każda powieść - to odrębna budowla, odrębna całość, "skonstruowana" w laboratorium językowo-kulturowym.

L.M.M. - Proszę się nie obrazić - ale wobec Pani stylu i języka (myślę przede wszystkim o powieściach) chciałabym wypowiedzieć podobne komplementy, jak pod adresem tekstów łączących tradycję Renesansu, Baroku, Oświecenia, Romantyzmu. Czytając utwory Pani o Francji, Italii, Hiszpanii (napisane po polsku) - można intuicyjnie i prawie dotykalnie - odczuwać urodę splotu języków i kultur, można zagłębiać się w tajemnice i sensacje czasów - o których nie zawsze pamiętamy. A właściwie, świat powieści - to pomost pomiędzy kulturami. Świat rzeczywistości i wyobraźni zostaje na nowo - z historii i zwyczajów - wyczarowany.

H.P. - Pani przesadza, oczywiście. Wróćmy do tematu - przypomnijmy splendory "wspólnej śródziemnomorskiej Europy". Myślę, że mamy tak piękną tradycję, że wstyd by było jej nie kontynuować, przynajmniej, w stopniu dla nas możliwym. Opierając się na faktach, warto przypomnieć,że cała kancelaria Korony Polskiej prowadzona była niegdyś po łacinie. Historia powiada, że dokumenty Wielkiego Księstwa Litewskiego sporządzano niegdyś w języku staro-ruskim.

L.M.M. - Wniosek? Promieniowanie kultury łacińskiej, w konsekwencji Unii z Litwą, przeniosło się dalej na Wschód. Jednym z dowodów - znaczenie Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.

 

8. Echa Wilna i Uniwersytetu -

H.P. - Jaki był Uniwersytet w Wilnie - mówią rozliczne świadectwa. Między innymi - w kontekście wątku naszej rozmowy (pośród wielu języków i kultur) cytuję fakty, które przybliżają - mistrzostwo polskiej literatury łacińskiej. Otóż, we współczesnych brytyjskich uniwersytetach studiowane są wzory literatury łacińskiej. Pośród najdoskonalszych - pisma Kazimierza Sarbiewskiego. Autor Sztuki poetyckiejPoezji - wywodzi się z Uniwersytetu imienia Stefana Batorego...

L.M.M. - Wilno - nazywane był niegdyś Paryżem lub Florencją Północy. Co to znaczy?

H.P. - Ci, którzy stamtąd pochodzą, wiedzą najlepiej. Wilno - ośrodek wielkiej tolerancji, splotów i mieszanek kultur. Rozmaite języki, religie, środowiska, zawody - znajdowały tu swoją Ojczyznę.

L.M.M. - Zatrzymajmy się na chwilę przy tradycji miasta, bliskiego nam obu. Lektura Pani powieści inspiruje do rozmowy o wędrówkach poprzez czasy i przestrzenie. Z historii Wilna - można się uczyć czytania szyfru międzykulturowego - we wszystkich jego wymiarach. Pamiętam to - z dzieciństwa i z obowiązku poznawania innych kultur, języków, sposobów myślenia.

H.P. - Od pokoleń wychowywano nas w przekonaniu - że każdy z sąsiadów może mówić swoim - trochę innym językiem i to jest dobrze, trzeba "inność" kochać i szanować.

L.M.M. - Szukamy powiązań i wspólnych źródeł... Czytanie poezji - Mickiewicza, Słowackiego, Norwida - jest (w tych warunkach) tak samo ważne - jak lektura angielskiej i francuskiej powieści klasycznej, wierszy hiszpańskich, niemieckich, włoskich...

H.P. - Tradycja Wilna - trwa nadal - dla tych, którzy kochają to niezwykłe miasto - tygiel kultur i życzliwego podziwu - dla tego, co inne - choć bliskie. Obowiązek poznawania własnych i pokrewnych korzeni - jest - w tej sytuacji zupełnie naturalny, łatwy.

L.M.M. - Czytanie poezji Mickiewicza (zapamiętując - na czarną godzinę - fragmenty Pana Tadeusza o "drzewach ojczystych". I o Tej - "co w Ostrej świeci Bramie...") - to wieloprzestrzenny język Ballad, Konrada Wallenroda... i Dziadów, gdzie w tajemniczej syntezie - przeplatają się wątki, słowa, obyczaje - litewskie, ruskie, germańskie, polskie, romańskie... z judaizmu. Czytanie baśni, legend, poezji - w różnych językach - to początki życia, w którym wszystko - co inne (nieznane) traktujemy z szacunkiem, życzliwością, pokorą...

H.P. - Szukamy - źródeł, korzeni i horyzontów. Rodzinne miasto - jest to "kraj lat dziecinnych". Towarzyszy człowiekowi przez całe życie - w uczuciach, wspomnieniach, pracy.

L.M.M. - Myśląc o Wilnie - wspominam - zwyczaje i opowieści rodzinne. Niosę je zawsze ze sobą - jak przysłowiowy "rodzinny węzełek". Wszędzie, gdziekolwiek podróżowałam - wyobrażenie Wilna - było do życia konieczne. Pozostało. Wyobrażam sobie, że wielokulturowy, otwarty, rozświetlony życzliwością świat ma swoje korzenie w świecie dzieciństwa. Jest rzeczywisty - tak, jak w powieściach - zawieszonych - między - Paryżem a Nowogródkiem... Wilnem...

H.P. - Oswojenie z wielorakością świata we wczesnym dzieciństwie decyduje o postawie i osobowości człowieka. Wprawdzie, w moich powieściach - widoczne są tylko ślady naszego świętego miasta, z Ostrą Bramą i Uniwersytetem, jednak ono powraca... Jak echo - przeplatają moje książki zdarzenia, które dzieją się w okolicach Nowogródka, nad Niemnem czy Wilią. Miasto - dzieciństwa i młodości odnajduję - w moim pisaniu.

L.M.M. - Dawny Uniwersytet Wileński, według mnie, można traktować jako wzór "międzykulturowego Uniwersytetu". Nie istnieje inny, podobny, na ziemiach polskich.

H.P. - Jeżeli już mówimy o Wilnie - trzeba podkreślić, że było to ognisko nauki i sztuki, splotu rozmaitych kultur - przez stulecia.

L.M.M. - Ciekawa jest historia miasta, jak i Uniwersytetu - z zasady środowisk wielojęzycznych, wielokulturowych.

H.P. - Przypomnijmy fakty mało znane. Otóż, Papież (na prośbę króla Stefana Batorego) mocą Bulli podniósł Kolegium Jezuickie w Wilnie do godności Akademii. Działo się to - w roku 1576. (Pierwszym rektorem był ksiądz Piotr Skarga, za czasów Mickiewicza - Szymon Malewski.) W Akademii uczyli profesorowie z całej Europy. Uniwersytet promieniował - jako centrum sztuki, obyczajów, nauki, oświaty - na pobliskie kraje: Prusy Królewskie (Książęce), Inflanty Polskie, Finlandię, Skandynawię, Ziemie Ruskie oraz rubieże wschodnie Rzeczypospolitej. Uniwersytet - przeżywał swoją świetność - w epoce Romantyzmu (w mieście Filomatów i Filaretów). Był okres, że praktycznie przestał istnieć po roku 1830. Po odzyskaniu niepodległości - Marszałek Piłsudski uroczyście otworzył nową epokę Wileńskiego Uniwersytetu.

L.M.M. - Wilno i Uniwersytet imienia Stefana Batorego - to centrum, o roli podobnej do Krakowa i Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz do Uniwersytetu imienia Jana Kazimierza - na południowych terenach Rzeczypospolitej Obojga Narodów (we Lwowie).

H.P. - Mówimy o podobieństwie. Chciałam przypomnieć wyjątkową atmosferę starego Wilna. Była w niej jakaś harmonia - natury i kultury, historii i współczesności. Szukam tej atmosfery - gdziekolwiek jestem i gdziekolwiek los rzuca moich bohaterów. Ośmielam się zauważyć, że Warszawa i tutejszy Uniwersytet - to zupełnie inny świat. Zalążki wielokulturowości i otwarcia na wszystkie sprawy ludzkie można odnaleźć w Warszawie w epoce Oświecenia. Szkoła Rycerska i Collegium Nobilium, Komisja Edukacji Narodowej i Kuźnica Kołłątajowska, mecenat króla Stanisława Augusta nad nauką i sztuką - to nadzieje skupione w Warszawie, otwarte na inne języki i kultury (przede wszystkim na Francję).

L.M.M. - Warszawa - bywała rzadko ośrodkiem krzyżowania się kultur. Stąd, i literatura "głównego nurtu" pozostawała raczej monokulturowa. Być może, zdecydował fakt, że centrum polityczne (stolica kraju) - skupia zainteresowania na sprawach wagi państwowej. (Widzimy to i dzisiaj.)

H.P. - Uniwersytet - w stylu Uniwersytetu Wileńskiego - nie istniał wówczas w Warszawie. Collegium Nobilium i Szkoła Rycerska - to był początek. Szanse wielokulturowości Warszawy zaistniały za panowania Stanisława Augusta. Król ten dawał artystom "stypendia" w dzisiejszym znaczeniu. Przykładem jest malarz - Kucharski. Znany portret Marii Antoniny - w więzieniu Temple - świadczy o jego talencie.

L.M.M. - Okres Wojen Napoleońskich i epoki Romantyzmu - okazał sie znaczący dla otwarcia ośrodka stołecznego w świat. Przykład? Motyw poetycko - muzyczny powieści - Klawikord i róża. Otóż - pieśń pt. Plaisir d'amour - była modna w XVIII-wiecznej Europie. Martini - napisał muzykę - do słów - Floriana. Fakt autentyczny: siostra kompozytora - śpiewała tę pieśń - w obecności Króla Stasia - zarówno w Warszawie, jak i podczas haniebnego Sejmu Grodzieńskiego (sankcjonującego rozbiory).

H.P. - Piękno, sztuka - i... dramaty historii?...

L.M.M. - Król - Stanisław Poniatowski - mecenas sztuki, ostatni władca Polski... twórca Łazienek, gdzie odnawia się historia i... - każdy "listopad - niebezpieczna dla Polaków pora..." (Noc Listopadowa, Wyzwolenie - S. Wyspiańskiego).

H.P. - Od czasów powojennych - związana jestem z Warszawą. A jednak, w skromnym "laboratorium pisarza" Wilno jest na pierwszym planie (choć nie zawsze widoczne). Powracam do wspomnień, dzieciństwa - ilekroć chcę splątać intrygę, łączącą polskich bohaterów moich powieści z Francją, Hiszpanią, Italią.

L.M.M. - To dziwne, że w Pani utworach zupełnie nie ma żywiołu germańskiego. W legendach litewskich i polskich - dawnych czasów jest on silnie reprezentowany. Ma duże znaczenie w historii Polski.

H.P. - Widocznie bliższa jest mi kultura śródziemnomorska. Jest to nie tylko kwestia upodobań i wykształcenia, ale i rodzajów wrażliwości. Jednakże uwielbiam muzykę Wagnera i Mozarta.

L.M.M. - Wilno - miejsce idealnej mieszanki kultur. W mojej świadomości - miasto dzieciństwa - to również miejsce wyobrażeń o najbardziej pierwotnej równowadze pomiędzy żywiołami rozmaitych kultur - słowiańskiej, germańskiej, romańskiej, ruskiej, litewskiej, żydowskiej, islamu i innych...

H.P. - W sensie historycznym i geograficznym - miasto Wilno - centrum kultury - leży na skrzyżowaniu dróg. Dla mnie jednak - jest to punkt węzłowy i decydujący, jeżeli chodzi o wpływy romańskie na granicy ziem polskich, litewskich i ruskich. Przykład - architektura o cechach włoskiego Baroku (Uniwersytet, kościoły...)

L.M.M. - Wilno było w kilku epokach miejscem, gdzie nurty sztuki, literatury, muzyki uzyskiwały szczególne artykulacje. Niektórzy uważali Wilno zawsze za prowincję, inni - za stolicę.

H.P. - Różnorodność narodowa i religijna zadecydowała, że można się tu było porozumieć w wielu językach.

L.M.M. - Z oddalenia czasu i przestrzeni - miasto dzieciństwa jest zawsze wyidealizowane. Legendy i mity narodów umacniają niektóre ideały, inne usuwają w cień. W podświadomości uniwersalnej i konkretnej - Wilno - to kolebka twórczości, ojczyzna sztuk, religii, zwyczajów, narodów.

H.P. - W 1976 roku obchodziliśmy uroczystość 400-lecia Uniwersytetu Stefana Batorego - pod wysokim protektoratem kardynała Stefana Wyszyńskiego. Czterodniowa sesja naukowa zgromadziła w Katedrze Warszawskiej - niedobitki grupy - profesorów i alumnów - Wileńskiej Uczelni. Organizatorami i twórcami uroczystości - byli Warszawscy Jezuici.

 

9. Wędrowanie - pośród pejzaży, ludzi, wartości -

H.P. - Rozmowa o Wilnie uświadamia, że życie jest wędrówką. Są takie miejsca, gdzie zbiegają się w jednym punkcie różne epoki, religie, języki i zwyczaje. Miasta, z natury swojej, rozłożone na skrzyżowaniu rozmaitych szlaków - handlowych, myśliwskich, wojennych, artystycznych, dyplomatycznych i innych - są tajemniczym centrum, do którego trzeba powracać.

L.M.M. - W Wilnie znajdowali swoją ojczyznę - Polacy i Litwini, Niemcy i Żydzi, Rusini, Tatarzy i wielu innych. A jaki jest Paryż?

H.P. - Paryż - to takie miasto, gdzie przybysze z całego świata czują się u siebie. Wędrówka życiowa między Paryżem, Wilnem, Warszawą - jest odchodzeniem od domu dzieciństwa, a jednocześnie stałym powrotem. Tak przynajmniej mnie się wydaje, że najważniejsze miejsca i czasy w życiu człowieka - to takie, które w magiczny sposób jednoczą się ze sobą; takie, które jednoczą sprzeczności i paradoksy. Nie można takich miejsc opisać historycznie, "psychologicznie" czy geograficznie. Bohaterowie moich powieści istnieją i działają - z powodu podobnej magii.

L.M.M. - Nazwałabym ten mechanizm rodzajem wyjątkowej intuicji, wyobraźni i możliwości ekspresji (wyrażanej w słowach, obrazach i muzyce). Magia znaku każe pisarzowi i jego bohaterom być wszędzie i nigdzie. Znaczy to, że sztuka jest powołana, aby tworzyć magiczną krainę spotkania - ludzi, epok, wartości, tajemną krainę wędrówki wśród splotów i paradoksów.

H.P. - Można by w tym miejscu przywołać arcydzieła europejskiego Romantyzmu, w których magiczna jedność świata sztuki i świata ideałów - stawała się rzeczywistością.

L.M.M. - Chciałabym przypomnieć powieść Klawikord i róża. Rzecz dzieje się w czasie Powstania Listopadowego w Wielkim Księstwie Poznańskim. Splatają się losy paryskiej guwernantki i mieszkańców polskiego dworu. Tajemnicza intryga "podwójnej osobowości" głównego bohatera - przypomina pradawne wątki opowieści o rycerzu, co kryje twarz pod zamkniętą przyłbicą. Ratuje on szlachetnych, wymierza karę ludziom podłym.

H.P. - Konstruuję powieści historyczne tak, żeby tajemnicza, sensacyjna akcja utrzymywała czytelnika w stałym napięciu. Dla techniki powieściowej, posługującej się kunsztowną intrygą, bardzo ważne są potocznie znane obyczaje, opowiadania i symbole - sięgające BibliiEposów Homera. Jest to również konstrukcja narratora o wielu twarzach, wśród wielu światów.

L.M.M. - Być może, jest to jeden z sekretów popularności Pani utworów. Powieść - to precyzyjna łamigłówka. Rozszyfrowanie całości czy części - sprawia tym większą przyjemność - im więcej "ukrytego odkrywa". Części łamigłówki - to wiedza historyczna, językowa, międzykulturowa.

H.P. - A ja powiem jeszcze prościej: tym łatwiej rozszyfrować zagadki historyczno-literackie, sensacyjne powikłania losów i znaczeń - im większą człowiek ma wiedzę, doświadczenie i ciekawość świata. A jeszcze łatwiej, jeżeli od wczesnego dzieciństwa przyzwyczajony jest do wędrówek - w rzeczywistości, a przede wszystkim - w wyobraźni.

L.M.M. - Powiedziałabym, że baśnie i legendy, książki historyczne i sensacyjne mają wiele wspólnego. Szybkość czytania i rozumienia tekstu, przenoszenia się w rozmaite miejsca i czasy - zależy od sprawności, z jaką człowiek posługuje się symbolami i rzeczywistymi modelami fragmentów świata.

H.P. - Przypuszczam, że objawem owej sprawności, jest umiejętność porównywania, czy też magiczna możliwość sztuki, dzięki której człowiek jest wszędzie, tam gdzie chce, tam gdzie prowadzą go marzenia...

L.M.M. - Pani powieści stanowią znakomity materiał do ćwiczeń w magicznej sprawności - czytania, porównywania, kochania urody świata. Stąd, często powtarza się, w kontekście Pani utworów, atmosfera najpiękniejszych starych miast, najwspanialszych zakątków natury i podobieństwo postaci, które zawsze mogą patrzeć prosto w oczy - bo nie splamiły się nieprawością.

H.P. - Każdy z moich bohaterów jest tylko wędrowcem, "jak każdy z nas". Czytelnik znajdzie urok starego Paryża: piękno Notre Dame, obie wyspy, ulice i świątynie. Podobną atmosferę rozpoznać może i w starym Wilnie.

 

10. Podobne - niepodobne? Pokrewieństwa z wyboru?

L.M.M. - Przestrzeń wspomnień, sztuki i historii, w której dzieje się nasza rozmowa - objęta jest punktami bliskich Pani miast: Paryża i Wilna. Ośmieliłam się wtrącić tu jeszcze cytat z Goethego (a więc z Weimaru). Jest to tytuł słynnej powieści o "powinowactwach z wyboru" między ludźmi. Kiedy po latach wracam do lektury utworów Goethego, przestrzeń wyobraźni rozszerza się i przechodzi na pejzaże, słowa, przedmioty... Nazwijmy to dzisiaj "magią sztuki". Sięgając po Pani powieści - myślę o pokrewieństwach świata śródziemnomorskiego i słowiańskiego, o pokrewieństwach Paryża i Wilna..., i o powrotach... do Weimaru...

H.P. - Urok starego Paryża jest mi równie bliski - jak dawnego Wilna. Przypomnijmy światła i cienie pięknych, dawnych miast. Myślę, że każdy kto błądzi, wędruje śladami historii Europy, dzieł sztuki, pejzaży, pamiątek. W różnych krajach - są to ślady: podobne i niepodobne, pokrewne a jednak inne.

L.M.M. - Z Pani książką w ręku odnajdujemy piękno uliczek starego Paryża, ogrody i komnaty Wersalu.

H.P. - Ja, z kolei, pisząc o Francji, wiem, że czytelnik pozna ślady starego Wilna - wędrując zaułkami "powieściowego Paryża".

L.M.M. - Jeżeli zna, to przypomni sobie, a jeżeli nie zna - to zapyta - jak to u nas jest albo i było możliwe; kędy prowadzą ścieżki - "pokrewieństw" - z wyboru i z woli Losu...

H.P. - Niezapomniana sylwetka Notre Dame, czy ulotna, wewnątrz pokryta tęczową polichromią i prześwietlona witrażami Sainte Chapelle - to są symbole, archetypy i legendy najpiękniejszego gotyku.

L.M.M. - A także pomosty między kulturami... Gotyk w Paryżu - to także przypomnienie przecudnego gotyckiego kościoła Świętej Anny w Wilnie... Napoleon chciał go przenieść na dłoni do Paryża...

H.P. - Idąc śladami Baroku - odnajdziemy Wersal i Wilanów, także arcydzieła artystów włoskich. Wilno - to Barok. Oto dalszy przykład pomostu między kulturami, za pośrednictwem arcydzieł.

L.M.M. - Myśli Pani, znów o Wilnie, o barokowym kościele św. Piotra i Pawła. Tam zabłyśli sztuką włoską - mistrzowie z Mediolanu: Peretti oraz Galli. Pokryli wnętrze koronkową sztukaterią.

H.P. - Zamki i dwory, świątynie i groby - to znaki historii. Odnaleźć je można wszędzie, jeśli się tylko chce. Chętnie kształtuję scenerię moich opowieści, według mapy najcenniejszych pamiątek przeszłości. W ten sposób, łatwiej mi powiedzieć o ludziach - więcej aniżeli mogą wyrazić słowa.

L.M.M. - Czytelnik Pani opowieści przyzwyczaja się do porównywania. Jeżeli zna historię Europy, dzieje wędrówek między kulturami, rozpozna ścieżki - pośród symboli, języków, arcydzieł - to wszędzie się czuje dobrze tam, gdzie "w świecie pamiątek" - jest także u siebie.

H.P. - Przypomnijmy atmosferę Wilna, Paryża, Krakowa. Żeby wiedzieć coś o dziejach królów, królestw, epok świetności i umierania - trzeba znać, jak sądzę, historię państwa oraz mechanizmów, które decydują o znaczeniu pomników, symboli, nekropolii, ruin.

L.M.M. - Symbolem Wilna jest grób Świętego Kazimierza, patrona miasta i ruiny zamku Mendoga, górujące nad dachami...

H.P. - Czytelnik powieści historycznych, jak każdy wędrowiec, ożywia wyobraźnią życiorysy i pamiątki. Przypuszczam, że w Krakowie na Wawelu (podobnie jak w nekropolii królów Francji - w bazylice Saint-Denis pod Paryżem) zamyśli się nad losami Rzeczypospolitej Obojga Narodów (wspominając też losy Francji).

L.M.M. - Czytanie i pisanie powieści historycznej - jest ciągłym porównywaniem. Pisarz "podpowiada" niektóre skale wartości, które sam lubi i ceni, z których wyrasta?

H.P. - Niewątpliwie - tak. W Krakowie, czy Wilnie - każdy kamień przypomina, że zręby Rzeczypospolitej Obojga Narodów budowali Jagiellonowie. Stali się jedną z najznamienitszych dynastii Europy.

L.M.M. - Ile dynastii, podobnych bywało we Francji, Hiszpanii, Italii?...

H.P. - Wędrowcy z moich powieści (i ci, którzy poznają ich przygody) istnieją dlatego, że istnieje wspólny świat wielkości człowieka.

L.M.M. - A jeżeli życie to wędrowanie - ludzie niosą ze sobą - wszędzie i zawsze - wspólny świat utrwalony w zwyczajach, w prawie, monumentach, źródłach i wdzięcznej pamięci, w podświadomości (osobistej i kulturowej).

H.P. - W Krakowie - pośród królewskich grobów katedralnych, u stóp Wawelu - warto pomyśleć o miejscach podobnych (a równocześnie innych) we wszystkich stronach świata, cywilizacjach, kontynentach. W zabytkach i pamiątkach, legendach, tradycji - ustnej i pisanej - utrwalony jest świat uniwersalnych wartości.

L.M.M. - Lektura Pani powieści - o Francji, Hiszpanii, Italii - to przypomnienie wspólnych źródeł.

H.P. - Pomyślałam sobie w tym momencie, ile musi się napracować autor powieści historycznych, żeby nie pisać tylko dla wybranych, ale dla wszystkich, kogo zainteresuje przygoda, egzotyka, dokument. I właściwie nie wiem - czy wspólne źródła - to podobne zainteresowania? Chciałabym, żeby czytali moje powieści ludzie różnych zawodów, środowisk pokoleń.

L.M.M. - Pani powieści przypominają rozmaitym ludziom o istnieniu nieznanych światów ale i o tym "co najbliższe". Splatają egzotykę i atmosferę rodzinnego domu. Jak to jest możliwe?

H.P. - Z rozmów z czytelnikami dowiaduję się, że moje książki są bliskie osobom o bardzo różnych upodobaniach i przygotowaniu. Może jest w nich coś z atmosfery dzieciństwa - niezależnie od miejsca i czasu. Moi bohaterowie reprezentują takie osobowości i charaktery, które - na pierwszy rzut oka - świadczą, że potrzebna jest i nam do życia życzliwa otwartość wobec ludzi i świata. I to jest uniwersum, albo - jak powiedziałyśmy wcześniej - wspólny świat, "źródła i korzenie". Przypominam - że taki świat jest - przechowywany w uczuciach i pamięci.

L.M.M. - Myślę że błędem, albo też nieporozumieniem - w koncepcji i budowie podręczników historii jest założenie, że "wszystko trzeba poznawać oddzielnie". Przypomina to słynny wiersz Tuwima o Strasznych mieszczanach w strasznych mieszkaniach - którzy "widzą wszystko oddzielnie". Pani powieści, są bardzo atrakcyjnym przeciwieństwem "kawałkującego, izolującego punktu widzenia". Syntetyczne i otwarte "myślenie - z dzieciństwa" - bliskie jest syntezom - legend, mitów, dokumentów. Jest rodzajem mostu - między - nauką i sztuką.

H.P. - Opieram się na oczywistościach, że np. historia Francji jest częścią polskiej historii oraz - odwrotnie. Oczywistością jest - magia różnych modeli "spojrzeń syntetycznych"...

L.M.M. - Metody - odkrywania - syntez i oczywistości - można się uczyć. Wzorem - technika "międzykulturowej powieści historycznej". Fragmentem wspólnych dziejów jest m.in. biografia króla Stanisława Leszczyńskiego (bohatera Trylogii). Co ciekawe - oboje z córką Marią - są wspominani z wdzięcznością (powtarzam) przez Francuzów, a często lekceważeni przez Polaków. Stanisław Leszczyński - to mecenas sztuki, władca Lotaryngii, teść Ludwika XV.

H.P. - Przygody, życiorysy bohaterów moich opowieści - zwykle nawiązują do trudnych wieloznacznych nurtów w historii.

L.M.M. - Przykład: krótkie panowanie Stanisława Leszczyńskiego w Polsce - jest przedmiotem dyskusji historyków. Spory wokół legendy Napoleońskiej - toczą się w Polsce i we Francji, w innych krajach Europy. Sięgają aż na Antypody.

 

11. Pisarz jest jednym z nas -

H.P. - Uwikłanie powieści w historię - kultur, państw, dynastii - jest wiedzą, której nie można się nauczyć ze szkolnych podręczników. Sądzę, że literatura, sztuka, osobiste doświadczenie - dostarczają "ćwiczeń" o wiele trudniejszych i głębszych w tej dziedzinie. Bohaterowie powieści historycznej nie istnieją - ani w pustce, ani w izolacji. Żyją w świecie faktów i wyobraźni - życiem barwnym, skomplikowanym, otwartym.

L.M.M. - W konsekwencji, bohaterowie Trylogii (osnutej wokół losów Stanisława Leszczyńskiego, jego córki - królowej Marii) i Talerza z Napoleonem mają względne kontynuacje pośród osób zamieszanych w historię. Fakty i legendy są pretekstem do refleksji nad prawami historii i codzienności.

H.P. - Mam nadzieję, że mój czytelnik zamyśli się czasem nad zwyczajami, które już zna. Przypomni - opowieści rodzinne, naszą klasykę literacką. Odnajdzie w moich utworach - rodzaj mostu i drogi, które go przeprowadzą, na stronę zwyczajów zapisanych w literaturach narodowych. Odrębne i uniwersalne zwyczaje - od źródeł - istnieją w językach "w podobny i niepodobny sposób".

Przekazuję dalej zafascynowanie kulturą romańską, sposób na odkrywanie źródeł, przetrwanie, porozumienie...

L.M.M. - Refleksja nad historią, w Pani ujęciu, powoduje zamyślenie nad językiem i zapisanym w nim szyfrem wartości. Jak to jest możliwe?

H.P. - Najlepszym dowodem są nazwy pojęć, które odnoszą się - jednocześnie do uczuć, zachowań, wartości. Wiele z nich zaistniało w języku polskim, dzięki trwałej obecności łaciny. Renesansowe wpływy włoskie ustąpiły w XVII wieku francuszczyźnie. Dwie królowe polskie pochodziły z Francji: Maria Ludwika Gonzaga de Nevers (żona Władysława IV, potem Jana Kazimierza), Maria Kazimiera (ukochana Marysieńka - króla Jana Sobieskiego).

L.M.M. - Czy nie sądzi Pani, że historia języka polskiego w powiązaniu z innymi językami - jest świadectwem, że słowa i wartości przetrwają?

H.P. - Dzieje moich bohaterów nie istnieją w próżni. Uważny czytelnik pomyśli, że w zapisach słów odnaleźć można ślady przedmiotów i zdarzeń, znanych mu często z przeszłości. (To jest "długie trwanie").

L.M.M. - Jestem przekonana, że w Pani tekstach odnajdzie ślady codziennych zwyczajów: stołu, wychowania, przyjaźni, miłości, poświęcenia, tragedii, radości życia.

H.P. - Zawsze sądzę, że w pisaniu i w mówieniu - jest za dużo słów. Wolałabym, żeby czytelnik wiedział, że każde słowo ukrywa historię rozmaitych kultur, zwyczajów, tradycji.

L.M.M. - W najprostszych i najpotrzebniejszych słowach - warto dostrzec pokrewieństwa języków i sposobów myślenia. Sądzę, że np. splot historii Polski i Francji - istnieje, w nieoczekiwanie malowniczy sposób - w Pani powieściach. Jest to argument, że pisarz nigdy nie wymyśla swego literackiego świata zupełnie na nowo, nie buduje z niczego.

H.P. - Pisarz zbiera i przetwarza okruchy rzeczywistości, zewnętrznej i wewnętrznej. Gromadzi ułomki (małe i duże) własnego życia, życia pokoleń. Przywołuje cienie historii - wielkie i te mniejsze.

L.M.M. - Tak, jak bywa pośród spotkanych, mijanych przechodniów. Pisarz - jest jednym z nas (parafrazując wypowiedzi J. Conrada o lordzie Jimie).

H.P. - Coś w tym jest, a jednak inaczej. Może wrócimy na chwilę do początku drogi. Zafascynowały mnie kilometry książek w magazynie Biblioteki Narodowej. Wyobraźnia od razu zaczęła pracować. Pisałam, żeby wyczarować (dla siebie i innych) świat dawnych ideałów, tradycji, wspomnień. Gdzie jest ten świat?

L.M.M. - Czy to pytanie o sens pracy pisarza?

H.P. - Tak. Mówię o tym - właściwie głośno myśląc o pracy - mrówczej i skromnej, budowania i przechowywania światów - piękna, bohaterstwa, poświęcenia. Każdy może tak żyć, na swój własny sposób, prowadzony obowiązkiem - nałożonym przez tradycję: rodziny, zawodu, religii, języka.

L.M.M. - Pisarz jest jednym z nas. Bardziej wrażliwy? A może tylko wyćwiczył w sobie umiejętność utrwalania i przekazywania obrazów, które podsuwają dokumenty, wspomnienia, spotkania, podróże, czy tylko imaginacja?

H.P. - Wyobraźnia pisarza - to narzędzie specjalne. Bywa często lancetem. Wypreparowuje tworzywa: słowa, obrazy, zdarzenia. Pisarz bierze do ręki lancet intelektu i uczucia, a także intuicji językowej.

L.M.M. - Czy nie najważniejsza jest intuicja?

H.P. - Nie wiem, nie chciałabym mówić za innych. Jeżeli o mnie chodzi - intuicja - to narzędzie widzenia i przekazywania takich punktów ("wypreparowanych lancetem pisarza") ze splotu zdarzeń oraz ich kontekstu kulturowego - takich światów, których nie wydobędzie "mędrca szkiełko i oko".

 

12. Magia słów i przedmiotów -

L.M.M. - Żyjemy w cywilizacji komputera, mass-mediów, losów ludzkich zależnych od przysłowiowego przypadku. Jesteśmy świadomi, że naciśnięcie guzika może spowodować katastrofę. Każdy z nas odczuwa presję natłoku informacji - abstrakcyjnych, wizualnych, dźwiękowych itp. To jest męczące. Czytelnicy - dzięki Pani książkom - otrzymują dar spokoju i radości. Czy nie jest to jeszcze inna funkcja intuicji artystycznej?

H.P. - Tekst utworu pomaga odkryć konkrety i uniwersalia, które - jestem o tym przekonana - każdy potencjalnie nosi w sobie. Im większe nagromadzenie i powikłanie języków, losów, historii, - tym łatwiej dokonać w sobie takiego odkrycia. Lektura utworu literackiego - to rodzaj katalizatora.

L.M.M. - Intuicja wydobywa (z tła) wartości uniwersalne i konkretne zarazem. Pisarz je widzi, a czytelnik - poznaje. Tradycja ustna i pisana, tak mi się wydaje, kształtuje intuicję językową i kulturową. Czy nie sądzi Pani, że wszelkie pogranicza kultur - stwarzają warunki najbardziej temu sprzyjające?

H.P. - Sądzę, że powikłania historii - to najlepsza szkoła odczytywania splotów języków i kultur.

L.M.M. - Pogranicza kultur odnaleźć możemy u naszych korzeni rzeczywistych i "tych z wyboru". Korzenie ludzi, którzy starają się poznać i przekazać innym - "skrzyżowania" języków, religii, zwyczajów, tradycji ustnej i pisanej - uważam za jeden z podstawowych warunków intuicji odkrywczej i twórczej. Posługując się metaforą - odkrywanie uniwersalnych i konkretnych wartości - to wydobywanie (za pośrednictwem intuicji) z gąszczu tradycji i doświadczeń - szczególnych punktów świetlistych. (Metafora - świetlistego splotu, pejzażu?)

H.P. - Myślę - podobnie. Chociaż mówię - inaczej. Język - to skarbiec. Przekazuje losy - słów, jak losy postaci, jak drogie kamienie. Sądzę, że jest coś wspólnego w magii słów i magii przedmiotów.

L.M.M. - Doświadczenie lingwistyczne i artystyczne - to podstawy Pani warsztatu. Czytając zapis doświadczenia - teksty - (analizując je nawet stylistycznie czy gramatycznie) - odnoszę wrażenie, że stoję u progu nieznanych możliwości języka polskiego. Z własnego doświadczenia wiem, że język rodzimy - to klejnot bezcenny. Skoro możemy pisać i mówić w kilku odmiennych językach niemal równocześnie - to lśni on jeszcze większym blaskiem.

H.P. - U źródeł warsztatu lingwisty, pisarza, nauczyciela - odnaleźć można bardzo różne doświadczenia.

L.M.M. - Z pewnością, warto przywołać dwie uzupełniające się postawy - analityczną i syntetyczną. Dlaczego? Język nie jest prostą sumą elementów współtworzących system i podsystemy. Moim zdaniem - intuicja językowo-kulturowa rodzi się w sferze metafizycznej - a równocześnie bardzo konkretnej. Nazwałabym przestrzeń owej intuicji - "metafizyką języka rodzimego pośród języków wielu".

H.P. - Wolę mówić o "konkretyzacjach intuicyjnej przestrzeni". Podkreślam rolę podświadomości i świadomości kulturowej, pamięci i historii polskiego języka. Każda epoka, to splot kultur. Łatwo można sprawdzić w chronologii ważnych wydarzeń historycznych. Zachodzą zmiany w "skarbcu języka", w sposobach czerpania z zapasów, w metodach spożytkowania skarbów. Codzienność i sztuka pozostawiają świadectwa. Trzeba je umieć odnaleźć, ochronić, przetworzyć i przekazać innym.

L.M.M. - Magia słów i przedmiotów odsyła do zabytków i dokumentów. Nasuwa porównania. Splendory Wilna i Paryża, Wawelu, Wilanowa, Łazienek Królewskich, Wersalu - to tylko niektóre ślady. Po nich idąc (tropami Pani książek), zadajemy pytanie retoryczne - ile do języka i kultury polskiej wniosły powiązania z Francją, ile z Italią, Hiszpanią...?

H.P. - Pytanie ogólne należałoby uzupełnić konkretami. Na przykład, panowanie Stanisława Leszczyńskiego w Polsce (miłośnika sztuk, męża stanu i filozofa - tu - powracam do bogatego wątku międzykulturowego) - pozostało w autorskich tekstach Króla i w próbach reform. Mnóstwo konkretów (przedmiotów, zwyczajów codziennych) wniosły do Polski francuskie powiązania dworu króla Jana Sobieskiego i królowej Marysieńki. W tradycji polskiego państwa i prawa, w zwyczajach i legendzie - błysnęły - jak przelatująca kometa - zwycięstwo pod Wiedniem, Napoleońska epopeja.

L.M.M. - Wiktoria Wiedeńska i Wojny Napoleońskie - to zdarzenia, które wprowadziły nowe zjawiska do języków, tradycji, struktur politycznych w Europie i na świecie.

H.P. - Wędrujemy po śladach magii słów i przedmiotów. Zasób zapożyczeń z języka francuskiego dotyczy wielu dziedzin. Zapożyczenia włoskie - nieco wcześniejsze, są równie ważne. Wiele z nich wiąże się z piśmiennictwem - a najbardziej znane - dotyczą tradycji kuchni i stołu.

L.M.M. - Zatrzymajmy się, przez chwilę, przy niektórych przynajmniej skarbach języka polskiego - wywodzących się ze źródeł romańskich, nawiązując do Pani powieści.

 

13. Śladami słów i przedmiotów -

H.P. - Intuicja podpowiada wędrowanie śladami słów i przedmiotów. Niewątpliwie, poszukiwania historyczne mogą iść podobnym tropem. W sumie, pisanie powieści historycznej - to tworzenie i przekazywanie magii czy alchemii (jak mówił Jan Parandowski) słów. Spróbujmy podać przykłady najbardziej oczywiste.

L.M.M. - I przekonamy się za chwilę, że magia Pani opowieści sprzyja poszukiwaniom - zarówno w życiu codziennym, jak i w historii.

H.P. - Bardzo bym się z tego cieszyła. Idąc śladami słów, można natrafić na niespodzianki. Śmieszy mnie np. - ilekroć robiąc zakupy - powtarzam polskie nazwy jarzyn. Automatycznie nasuwają mi się włoskie słowa. Włoszczyzna - to nie tylko warzywa: rośliny sprowadzone do Polski przez królową Bonę. Włoszczyzna - to magia i rytuał kuchni, włoskich ogrodów i stołów, ogromna przestrzeń rozgałęzionych obyczajów, przeniesionych na grunt języka i tradycji polskiej.

L.M.M. - "Włoska włoszczyzna" - żyje do dziś dnia swoim polskim życiem - niezależnie od pamiątek dworu królowej Bony. Włoszczyzna - oznacza wszystko - co pochodzi z Włoch - a więc i język (odpowiednik francuszczyzny).

H.P. - Posłuchajmy, popatrzmy, jak blisko siebie nadal pozostają polskie i włoskie słowa czasów tamtych: fagiolo - fasola; porro - por; cipolla - cebula; spinacio - szpinak; cavolfiore - kalafior.

L.M.M. - Magia słów i przedmiotów zawsze fascynowała pisarzy i historyków. W zgiełku dzisiejszych czasów, pośród lawiny słów wytartych, pustych, często zakłamanych - trudno odnaleźć szacunek dla języka i mowy. A tylko niektóre słowa - warto wypowiadać, zapamiętywać, przekazywać dalej. Magia" przedmiotu i słowa" - w Pani utworach - przypomina elementarną wrażliwość i szacunek wobec języka.

H.P. - Wkraczamy w trudną sferę - tajemnic warsztatu, podstaw historyczno-moralnych, estetycznych, językowo-kulturowych. Nie chciałabym wypowiadać sądów ogólnych; dla mnie pisanie to - praktyka i teoria.

L.M.M. - Jak Pani pisze, pamiętając o śladach innych języków w języku polskim?

H.P. - Pisząc, czytam moje teksty wielokrotnie głośno. Pamiętam, że język może zaciemniać lub utrudniać, lecz może i ułatwiać porozumienie. Niekiedy obce słowa, niekiedy - francuskie pieśni czy piosenki, stanowią motyw przewodni. Myślę o książce pt. Klawikord i róża, tj. opowieści z czasów Powstania Listopadowego w Wielkim Księstwie Poznańskim.

L.M.M. - Bogactwo motywów historycznych, codziennych, artystycznych - w Pani opowieściach - to kolorowa mozaika.

H.P. - Może lepiej powiedzieć, że motywy pojawiają się niespodziewanie, giną i odzywają się (gdzieś, kiedyś) na nowo. Powtarzalność słów - to także rodzaj motywu. Słowo, które ma dla mnie (czy dla moich bohaterów) znaczenie symbolu, magii, porozumienia, ukazuje się na chwilę - w jakiejś ważnej życiowej sytuacji, zanika pośród innych słów i zdarzeń. Wreszcie, kiedyś odezwie się znowu. Jest zdarzeniem i symbolem.

L.M.M. - Fascynacja starą architekturą, pejzażem, wnętrzem - kreuje w powieściach (z dziejów Francji, Italii, Hiszpanii, Polski) tajemnicze trasy wędrowania - nazw, przedmiotów, osób, zbiorowości.

H.P. - Każdy życiorys i każdy człowiek - niosą za sobą cechy, zdarzenia i wątki - podobne i niepodobne do innych. Wystarczy zastanowić się chwilę. Czasem - trzeba powrócić do domu dzieciństwa, czy do miejsc bardzo kochanych.

L.M.M. - Tytułowy Talerz z Napoleonem?

H.P. - Tak. Powieść z czasów Drugiego Cesarstwa. W moim życiu - był taki talerz z sewrskiej porcelany z czasów Napoleona. Otrzymałam go od Ojca na ostatnie przed wojną imieniny. Zapakowałam w piękny, jedwabny papier. Schowałam w dolnej szufladzie komody. Miał oczekiwać na mój powrót z ostatnich przed wojną wakacji. Wiedziałam, gdzie go powieszę. Niestety! Kiedy wróciłam jesienią, nie było już gdzie wieszać drogocennej porcelany.

L.M.M. - Dramaty ludzkie - to dramaty historii. Bolesnym punktem w dziejach Francji (jak cierń w świadomości wielu Francuzów do dzisiaj) jest fakt rozebrania (w kilka lat po wojnie francusko-pruskiej) wspaniałego pałacu tzw. Tuileries (w czasie Komuny Paryskiej - spalonego).

H.P. - Dziś - w tym miejscu w Paryżu - są Ogrody Tuileryjskie. Kamienie znikły, rozpierzchły się po świecie w najdziwniejszy sposób.

L.M.M. - Z Pani powieści można wyczytać, że kamienie z pięknego gmachu zawędrowały - aż do Polski.

H.P. - Raczej do miejsc, które od zawsze były plecionką kultur, przede wszystkim - w tradycji piastowskiej i starogermańskiej - przekształconej i odnawianej - ciągle inaczej, w dziejach Śląska.

L.M.M. - Jak znalazł się kamień z Paryża na Śląsku?

H.P. - Stał się fragmentem posadzki w zamku księcia von Donnersmarck - w Świerklańcu, koło Tarnowskich Gór. Dlaczego? Komuś zależało, żeby deptać symbole potęgi i dumy Francji.

L.M.M. - Kto to był - czytamy w Pani powieści?

H.P. - Tak jest. Była to - słynna kurtyzana z czasów Napoleona III, Paiva, żona portugalskiego arystokraty, przed ślubem związana ze sławnym pianistą Henrykiem Herzem. Zaproszono go raz do Tuileriów, aby uświetnił bal koncertem. Paivy nie wpuszczono do Pałacu. Potem, jako żona właściciela Świerklańca, z nienawiści do tych, którzy ją upokorzyli - zapragnęła deptać (pośród kamieni posadzki swego pałacu) także kamienie, kupione z rozbiórki, dawnych murów królewskiej rezydencji.

L.M.M. - Historia i powieść przekazują magię przedmiotu. Dowód - że słowa, przedmioty, zdarzenia nigdy nie istnieją w izolacji. Każde z nich ciągnie za sobą "tren losów" - ludzi, państw, pamiątek świetności i upadku. W tym kontekście, chciałabym przypomnieć o pani książkach. Nie ma w nich żadnych nudnych opisów, tradycyjnie pomijanych przez niecierpliwego czytelnika, który śledzi wartką akcję, sytuacje i dialogi. Jeżeli opis - to już istotny fragment przebiegu zdarzeń. Tak uwikłany w magię przedmiotu, splątane losy rodzin i osób - że wciąga w samo sedno najciekawszej sensacyjnej akcji.

H.P. - "Język słów" jest dzisiaj bardziej bezradny, aniżeli "język obrazów". Środki masowego przekazu przyzwyczajają do "biernego konsumowania" ludzi, słów, zdarzeń, informacji. Czytanie powieści wydaje się nieco staroświeckie - w epoce błyskawicznie funkcjonujących systemów komunikacji i telekomunikacji, TV - migających obrazków, komiksów.

L.M.M. - A jednak, czytanie bywa potrzebne. Lektura powieści każe się zatrzymać w biegu, pomyśleć chwilę, odpocząć "od konsumowania", oglądania, słuchania etc.

H.P. - Staroświeckość powieści wymaga - wynalazków języka i wyobraźni. Potrzeba takiego warsztatu pisarza, który odnowi dawne zwyczaje i sztukę rozmowy.

L.M.M. - Co znaczą - wynalazki sztuki, w porównaniu z odkryciami współczesnej techniki i biologii? Co znaczy - zatrzymanie się na chwilę i skupienie nad kartami powieści - w porównaniu z przyspieszeniem dwudziestego pierwszego wieku?

H.P. - Sądzę, że w obecnym czasie, są to jakby dwa zupełnie odmienne światy, chociaż potrzebne sobie nawzajem. Chciałabym - żeby pisane przeze mnie słowa, odkrywane fakty, kreacja wydarzeń - miały także coś z magii, tajemnicy, sensacji i znaleziska. Jak w archeologii?

L.M.M. - Mówimy tu raczej o wielu różnych archeologiach pamięci. Spotykają się - w przestrzeni historii i sztuki. Obmyśliłam uzupełnienie do naszej rozmowy tak, żeby się zbliżyć do fascynacji obrazem, ale nie poprzez schematy mass-mediów. Oto kilka fotografii - fragmentów architektury i pejzażu, wnętrza i dzieła sztuki. Przypuszczam, że w ich pobliżu dobrze się czuje - niemal każdy.

H.P. - Sądzę, iż każdy - ma takie swoje - miejsca i fragmenty świata i czas - że "czuje się u siebie".

L.M.M. - Dodajmy - powroty do "bycia u siebie" dokonują się za pośrednictwem magicznego swiata - historyczno-sensacyjnych powieści. Zachęcają - do przeglądania starych i nowych albumów, zbiorów - fotografii i obrazów, zielników i pamiątek. Poprzez ślady - dokumentu i arcydzieła - znowu jesteśmy blisko - warsztatu pisarza. Literacki świat - okazuje się bardziej sugestywny, aniżeli codzienna rzeczywistość?

H.P. - Trudno mi, w tej chwili, potwierdzić lub zaprzeczyć. Nie ja decyduję o życiu "powieściowego świata" - pośród ludzi. Decyduje o tym - czytelnik...

 

14. Teatr historycznych teatrów -

L.M.M. - Pani książki mają tytuły znaczące. Symbolika tytułu, miejsca, przedmiotu czy słowa - wprowadza do teatru dziejów. Zagłębiajac się w lekturze "tekstów - z historycznego teatru" - poznajemy nieskończoną wielość światów. Symbole - punkty historii - są piękne i newralgiczne równocześnie. Magia symboli - rozprzestrzenia się na przedmioty, ludzi, wnętrza, pejzaże. W rezultacie - dzięki symultaniczności pamięci i wyobrażeń, przywołujemy krajobrazy - z Kresów, Paryża, ze szlaków nad Loarą, pośród zamków i ogrodów. Wędrujemy - najpiękniejszymi drogami Włoch i Hiszpanii, Francji...

H.P. - Chciałabym, aby mój czytelnik porównywał powieść z własnym doświadczeniem.

L.M.M. - Lektura Pani powieści sprawia, że porządkują się rozmaite wspomnienia i znaki. Sięgając - do dawnych i współczesnych - przewodników, do albumów i rodzinnego archiwum - powracam do Pani utworów. Z zamętów pospiesznych wrażeń i różnorodności świata, dzięki Pani drogowskazom - pojawia się porządek ludzkich rzeczy - kreujący "teatr historycznych teatrów".

H.P. - Cieszę się bardzo. Być może, w zarysach powieściowej sceny odnajduje Pani rodzaj scenograficznego zamysłu, kolekcję ożywionych konturów i sytuacji scenicznych. Lubię teatr. Jedna z moich powieści - bezpośrednio sięga do mitologii sceny i dramatu. Współczesna bohaterka poszukuje dawnych korzeni w pamięci i wyobraźni (Klawikord i róża). Rysuje stroje i postacie swoich francuskich przodków. We współczesnej Warszawie - teatr historii przetwarza na scenariusz filmu.

L.M.M. - Jest to ciekawy wątek. Magiczna rola sztuki polega na tym, jak sądzę, że tworzy i odtwarza rozmaite teatry. Nie każdy dziś o tym pamięta, a warto. Tak zawsze bywało (teatr - był - zapowiedzią i wynikiem) - w epokach niespokojnych, poszukujących syntezy sztuk i synkretyzmu kultur. A dziś, dzięki sztuce, także za pośrednictwem Pani "wielopiętrowych" powieści historycznych, odnowiona zostaje taka wizja świata, która jest wielością nieskończonych światów.

H.P. - Przypominam, że powieści usiłują być rodzajem mostu - pomiędzy historią i przyszłością. Interesuje mnie zwłaszcza wiek XVIII, XIX. Burzliwe dzieje - w naszym kraju. Połączenia z dwudziestym wiekiem. Zastanawiam się, co nam przyniesie przyszłość. Literatura zawsze otwiera pole dla wyobraźni innego rodzaju, aniżeli "filmowo-telewizyjne światy".

L.M.M. - Literatura jest rodzajem szyfru kulturowego, zapisanego w słowach i teatrach. Czytanie szyfru kultury - to "ćwiczenie wyobraźni" a także nauka o przeszłości.

H.P. - Szyfr powieściowy jest sposobem porozumienia między pisarzem a czytelnikiem.

L.M.M. - Jest to porozumienie, zgodnie z którym świat wyobrażony jest piękny i potrzebny. Często stworzone przez Panią postacie są bardziej żywe, aniżeli rysunki czy fotografie. Istnieją sobie w swoim własnym świecie - piękne, barwne, szlachetne - Jak na starym gobelinie.

H.P. - Przywiązuję dużą wagę do kostiumu moich bohaterów. Kostium przywołuje realia, bogactwo zdarzeń i sytuacji. Z dokumentów, wyobraźni, doświadczenia powstaje "teatr historycznych teatrów". Symbolizuje wątki i charaktery, losy ludzi i kultur, powstawanie zwyczajów i odchodzenie ich w niepamięć. Teatr historii, gdzie kostium gra rolę - to także i moje wspomnienia - ze znanych muzealnych kolekcji, ze świadectw materialnych dawnych epok.

L.M.M. - Kostium - to metoda stylizacji historycznej i obyczajowej?

H.P. - Tak jest. Ale nie myślmy w tym miejscu teoretycznie. Kostium, urządzenie wnętrza (czy zarys pejzażu) stwarzają - atmosferę, przez swą malowniczość przydają postaciom uroku. Bohaterów zwyczajnych - niezwyczajnych czynią bardziej interesującymi.

L.M.M. - Strój historyczny rekonstruowany - to rodzaj dyskusji - z modą nam współczesną?

H.P. - Tak jest. Osoby - ubieram w urok - tajemniczych barw, kształtów, faktury mało znanej materii. Szukam formuły oryginalnego piękna, zindywidualizowanego ubioru postaci. Myślę o przeciwieństwie - wobec szarzyzny i ubóstwa, "uniformów" obecnej mody.

L.M.M. - Powieści Pani - z dziejów - Francji, Włoch, Hiszpanii - z kręgu kultury śródziemnomorskiej - wyzwalają możliwości - pośród przestrzeni otwartych ludzkiej wyobraźni. Inspiracje - wywodzą się z "siły kreacji" oraz ze świadectwa tradycji - ze śladów osób, kostiumów, myśli, realiów... Niespodzianki, zaskoczenia - to nie tylko pasjonująca akcja - to radość z odkrycia - jakim jest czytanie.

H.P. - W tym miejscu wypada przypomnieć, że niektóre zwyczaje - przełomu XX i XXI wieku - "istnieją" - przeciwko czytaniu. Niektórzy nawet obcowanie z książką nazywają stratą czasu.

L.M.M. - Ale na szczęście, istnieje i nurt przeciwny - powrotu do "domowego czytania" i do chwili spokoju, do zatrzymania się i namysłu nad tym - co jest naszą historią i uciążliwym codziennym dniem. Myślę - że nie bez powodu - co jakiś czas - wchodzi na polskie ekrany kinowe i telewizyjne - film Farenheit 451 - o społeczeństwie, w którym karane jest czytanie, a książki są urzędowo palone. Nie bez powodu - czasami, może przypadkiem - ktoś natrafi na strofy Norwida: Historia - za kołami to wieś; nie jakieś - coś gdzieś - gdzie nigdy ludzie nie bywali"; albo inaczej - w wierszu Epos - nasza (o Don Kichocie): "Z którego dziejów czytać się uczyłem - Rycerzu - piosnkę zaśpiewam i tobie." (...) I... żal od książki odchodzić - "bo już kilka tylko arkuszy - tak, że końca dotkniesz szpilką"...

H.P. - Ludzie zawsze lubili snuć nici faktów, wydarzeń i zapisywać; - słuchać i opowiadać "historie dziwne i ciekawe". Nawet - w cytowanym filmie - istnieją "ludzie - książki". Mieszkają w lasach, uczą się na pamięć całych tomów. Przekazują następcom.

L.M.M. - Tradycja ustna - "to arka przymierza między dawnymi i nowymi laty"...?

H.P. - Nic nie zastąpi ustnej tradycji. Ludzie zawsze lubili się przebierać. Symbolika stroju - wzbogaca narrację opowieści, życia, historii. Modne były - do niedawna - kostiumowe bale i maski.

L.M.M. - Pozostały - w rozmaitych zakątkach świata.

H.P. - W powieściach - o dziejach Europy odżywa teatr historii, legendy, wspomnień. Zdaję sobie sprawę: jest to "teatr, który ludzie pełnią i cienie". (Wyspiański powiada: "Teatr mój widzę ogromny - wielkie powietrzne przestrzenie...").

L.M.M. - Czy nie jest prawdą - że powieściopisarz - to reżyser? Powieść historyczna - pełna ulotnych konkretów i praw niezniszczalnych. Wszak - historia "kołem się toczy", odnawia poczucie teatru. Za kulisami "teatru historycznych teatrów" - stoi pisarz - reżyser i utrwala czas. Sztuka przekształca historię - w "zwielokrotnione czasoprzestrzenie"?

H.P. - W literaturze (teatrze) - prawda i fikcja - splatają się w subtelną tkaninę. Rzeczywiście - wielowymiarowa to tkanina. Pisarz ją przygotowuje. Czytelnik odnajdzie - albo i nie - rozmaite (najbardziej widoczne lub delikatne, w głębi materiału powiązane) sploty, niewidoczne nici...

L.M.M. - Dla mnie - zaprzysiężonego czytelnika Pani utworów - najważniejsze są nici realiów i faktów - splot najbardziej widoczny. Ukryte - są nici wiedzy o człowieku, o uczuciach i przemianach obyczajów, rozumu, wyobraźni.

H.P. - Przeplatają się - nitki ciemne i jasne?

L.M.M. - Jak - w życiu - w teatrze historycznych teatrów... Nitka jasna - przypomina o uniwersalnych wartościach, o ideałach. Po co? Istnieją kultury wieczne i ginące. Epoki wielkich ludzi, spraw, osiągnięć materialnej i duchowej cywilizacji. Istniały zjawiska - upadku języków, imperiów, kultur i osobowości. Zdarzają się - uwikłania - w to, co małostkowe i podłe...

H.P. - Czyż - nie trzeba zadbać o "przypominanie śródziemnomorskich wzorów" (kto inny powie - klasycznych wątków kultury) - przetkanych - jasną nitką tradycji...?

L.M.M. - Czyż - nie trzeba ostrzegać - przed zalewem barbarzyństwa, przed niszczeniem, plądrowaniem - pięknych wnętrz, archiwów, bibliotek, muzeów i świątyń? Barbarzyństwo - to ciemnota i nieświadomość, zapominanie oraz rozpraszanie skarbów tradycji i języka, talentów...

H.P. - Nie wolno - nigdy zagubić "jasnej - świetlistej nici tradycji" - tkaniny - którą nazwaliśmy tutaj - "teatrem historycznych teatrów".

L.M.M. - Czy to już - przesłanie - naszej rozmowy?

H.P. - Częściowo tak - dla podkreślenia potrzeby optymizmu. Nie straszmy - czytelników skromnych powieści historycznych nadmiarem smutku "metafizyki dziejów" (Hegel).

L.M.M. - Słusznie. Pani powieści są optymistyczne. Czasami - bywa - że rozświetlony pejzaż - pokrywają chmury. Jak w życiu. Sięgam do Pani powieści - niby po szklankę czystej świeżej wody, po odnowienie nadziei. Czekam na nowe utwory, kolejne wydania - dawnych.

H.P. - Zakończmy tę rozmowę słowami łacińskiej sentencji, którymi Umberto Eco, piórem swego bohatera - podsumował odkrycia i wnioski uczonego mnicha:

Stat rosa pristina nomine,
Nomina nuda tenemus.

Można to rozumieć jeszcze dzisiaj, u progu XXI wieku, jako ostrzeżenie: trzymamy w ręku tylko puste i martwe "słowa-nazwy", jeżeli nie wiemy, że przeszłość w nich trwa wiecznie.


Copyright by Ludwika Malewska-Mostowicz - Laboratory of Intercultural Translation
[Ostatnia modyfikacja: 22 marca 1999 r.]

Adres e-mail: lpm@kki.net.plskrzynka 


[Strona główna | Informacja o Laboratorium | Teksty]